Wyspy Zielonego Przylądka. Zanim dawno temu zaczęłam planować tam wyjazd, moja wiedza o archipelagu sprowadzała się głównie do umiejętności wskazania go na mapie – a i to mniej więcej. Obecnie Cabo Verde staje się coraz częściej obieranym celem podróży, a informacji o wyspach w polskojęzycznym internecie przybywa. Nadal bywają one jednak sprzeczne. I choć kraj skrywa przede mną wciąż wiele tajemnic, po powrocie z wysp jestem nieco mądrzejsza. A nieco tych mądrości znajdziecie poniżej. Część z nich możecie potraktować jako informacje praktyczne, pomocne w planowaniu wyjazdu na Wyspy Zielonego Przylądka. Niektóre z nich to zupełnie niepraktyczne spostrzeżenia, oddające tylko koloryt tego zaskakującego miejsca. Czego więc możecie się spodziewać podróżując po wyspach?
Wyspy Zielonego Przylądka – kraina krajobrazowych kontrastów
Wyspy archipelagu są niezwykle zróżnicowane pod względem krajobrazowym. Od surowych pustkowi i plaż płaskiej, lecz ciekawej wyspy Sal, po strome zbocza pięknej Santo Antao. To właśnie na Santo Antao zobaczycie, że przylądek jest faktycznie zielony. Na innych wyspach możecie poczuć się oszukani ;)
Zobacz zielone oblicze Cabo Verde i najpiękniejsze miejsca na wyspach »
Dystans mieszkańców
Zwłaszcza osoby podróżujące po Azji Południowo-Wschodniej, odczują sporą różnicą w traktowaniu ich przez miejscową ludność. Nie należy spodziewać się przejawów większego zainteresowania, a tym bardziej nadskakiwania lokalnej społeczności. Mieszkańcy są sympatyczni, ale dość rzadko inicjują interakcje. Jeśli pierwsi nawiążemy kontakt, możemy liczyć na miłą rozmowę, a gdy trzeba, pomoc. Jednak na pierwszy krok Kabowerdeńczyków, możemy się zwyczajnie nie doczekać :) Nie jest to oczywiście regułą. Nagabywać mogą Was taksówkarze na lotnisku i sprzedawcy pamiątek (tych jednak spotkaliśmy jedynie w bardziej turystycznej Santa Marii).
Gdy staliśmy z rozłożonymi mapami na środku nieznanego miasteczka, zarówno przechodnie jak i taksówkarze mijali nas jakby nigdy nic. Kiedy weszliśmy do przybytku z pokojami na wynajem, gospodarz był na tyle zajęty oglądaniem serialu, że zastanawialiśmy się czy wypada mu przerywać :) Gdy po jakichś 10 minutach nieśmiało zapytaliśmy o pokoje, gospodarz skupił na nas uwagę i zaczął zachwalać lokum. Podobnych sytuacji mogłabym wymienić wiele. Na Wyspach Zielonego Przylądka nie będziecie zatem turystyczną atrakcją i ważne by nie taktować w ten sposób lokalnej ludności. Odnosi się to zresztą do każdej części świata.
Obeznanie w świecie
Ile razy za granicą byliście uczestnikami dialogu:
- “Where are you from?
- From Poland.
- Aa, Holland! Nice :)”
Zdarzało się, prawda? Jednak nie na Cabo Verde. Tu słyszeliśmy raczej ”Oh, Poland. Gdańsk!” Dlaczego akurat Gdańsk, a nie papież czy Lewandowski? Otóż wielu Kabowerdeńczyków w Gdańsku było. Tu niemal każdy ma w rodzinie marynarza, któremu zdarzało się zawijać do naszego portu.
Wysokie ceny i zmienny asortyment
Gdy krótko po przyjeździe na wyspę Sal odwiedziliśmy pierwszy raz tutejszy sklep, przeżyliśmy lekki szok. Na półkach przeważały suchary i fasola w puszkach. W kolejnym sklepie sytuacja polepszyła się o parówki – także w puszkach ;) Na kolejnej odwiedzonej wyspie sklepy były bardzo dobrze zaopatrzone. Również gdy wróciliśmy na Sal okazało się, że pustki na półkach nie są sytuacją stałą.
Zaopatrzenie uzależnione jest tu bowiem od kursowania promów, z których regularnością bywa różnie. Gdy na wyspę statek dawno nie zawitał, półki pustoszeją, natomiast tuż po nowej dostawie znów jest w czym wybierać. To, o co jednak ciężko niezależnie od dostaw, to produkty krajowe. Na Wyspach Zielonego Przylądka produkuje się niewiele i zdecydowana większość dostępnych dóbr pochodzi z importu. Może to po części tłumaczyć fakt, iż ceny są tu wysokie (zbliżone do zachodnioeuropejskich).
Zobacz jak wygląda życie na Cabo Verde »
Promy – nieregularny transport
Sposoby przemieszczania się między Wyspami Zielonego Przylądka są dwa. Samolot – wyjście droższe i niezwykle proste (komunikacja lotnicza działa sprawnie i z wyspy na wyspę dostaniemy się bardzo szybko). Prom – rozwiązanie sporo tańsze, jednak nieprzewidywalne. Regularne połączenia kursują między Sao Vincente i Santo Antao, a także ze stolicy, Prai. Na innych relacjach promy pływają jak wypadnie.
Aby zasięgnąć informacji, najlepiej wybrać się do najbliższego portu i zapytać kiedy spodziewany jest najbliższy prom i w jakim kierunku. Czasem na wybrany statek trzeba czekać nawet dwa tygodnie, a i tak nie ma gwarancji, że przypłynie. Trzeba mieć też szczęście, żeby płynął bezpośrednio w miejsce docelowe.
Choroba morska
Mimo, że Kabowerdeńczycy często pływają i są mocno związani z morzem, wielu z nich cierpi na chorobę morską. Z niemałym zdziwieniem obserwowaliśmy zbolałe twarze współpasażerów na promach. Obsługa statków skrupulatnie rozdaje czarne torebki, pilnując, czy aby na pewno każdy został odpowiednio zaopatrzony. Jak na kraj wyspiarski sytuacja ta jest dość zaskakująca, nie znam niestety przyczyny tej przypadłości.
Specyficzne konstrukcje
Na Cabo Verde znaleźć możemy sporo pomników i konstrukcji, a część z nich wydać się może specyficzna. Kraj ten nie jest oczywiście w takich zapędach osamotniony. Piszę o tym jednak, gdyż warto porozglądać się wokół i zwrócić uwagę na panującą w tym względzie różnorodność. Z biegiem lat na wyspach przybyło także sporo murali i wiele z nich godnych jest uwagi.
Problemy z rozbiciem namiotu
Wciąż nie tak turystyczne i rzadko zaludnione Wyspy Zielonego Przylądka wydają się miejscem idealnym na podróż z namiotem. Rzeczywistość szybko jednak weryfikuje wyobrażenia. Na Wyspie Sal przestrzeni nie brakuje, jednak niemal cały płaski teren widoczny jest z głównej drogi i ciężko rozbić się w miejscu choćby odrobinę ustronnym. Nie ma też mowy o jakimkolwiek cieniu, co w tamtejszym klimacie może doskwierać. Nie mówiąc o zbitym, twardym, nierzadko kamienistym podłożu, które również sprawy nie ułatwia.
Z kolei w górzystych terenach Santo Antao każdy płaski fragment ziemi jest na wagę złota i zostaje zaadaptowany na potrzeby mieszkańców. Pozostaje rozbicie pod dużym skosem lub na drodze. Nie oznacza to, że namiotu nie da się tam rozbić w ogóle, warto jednak zdawać sobie sprawę, że nie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać.
Grogue – owocowy trunek
W dość licznych sklepach Zielonego Przylądka zobaczycie całe półki zastawione butelkami po sodkich napojach, głównie po Fancie. Mieszkańcy nie są jednak wielkimi fanami tego napoju i wcale nie występuje on tu w skali niespotykanej nigdzie indziej. Wspomniane butelki wypełnia napój, będący niekwestionowanym faworytem tubylców – grogue, który w takiej formie sprzedawany jest nie tylko na przydrożnych straganach, ale i w sklepach.
Catchupa
Tak jak grogue można nazwać królem tutejszych trunków, tak niekwestionowaną królową kuchni jest catchupa. To danie bardzo pożywne i odżywcze, oparte głównie na specyficznie przygotowanej kukurydzy. Więcej o catchupie możecie przeczytać tu >>
Wszechobecny Facebook
Fakt korzystania z Facebooka dziwić nie powinien, gdyż używany jest powszechnie w wielu krajach. Na Cabo Verde odniosłam jednak wrażenie, że komputery nie służą tu absolutnie niczemu innemu. Ich posiadanie w domach nie było bardzo popularne i podczas mojego pobytu sporo osób wciąż korzystało z kafejek internetowych. Gdy je odwiedzałam, żaden z monitorów nie był wolny od charakterystycznego pożeracza czasu. Gdy ktoś korzystał z laptopa na ulicy czy w knajpce, sytuacja była ta sama. Muszę jednak zaznaczyć, że wyspy odwiedziłam kilka lat temu, sytuacja mogła zatem ulec zmianie.
A także:
Dzwonki do drzwi. Istnieją i służą dokładnie temu samemu, co u nas. I nie byłoby w nich nic dziwnego, gdyby nie umiejscowienie. Otóż często montowane są one niemal nad drzwiami. Taka lokalizacja znacznie utrudnia skorzystanie z nich osobie choćby mojego wzrostu. Może i jestem dość niska, ale Kabowerdeńczycy do wysokich bardzo nacji nie należą, więc tendencja nieco zastanawia.
Porozumiewanie się na Wyspach Zielonego Przylądka
Jeśli nie znasz kreolskiego, dobrze, żebyś znał/a portugalski. W tych językach na Wyspach Zielonego Przylądka porozmawiasz bez przeszkód. Angielski poza turystyczną Santa Marią był za moejgo pobytu raczej bezużyteczny, nawet w hotelach. Można próbować ratować się hiszpańskim, z różnym skutkiem. Wyjątkiem są tu znów sprzedawcy pamiątek, pochodzący głównie z Senegalu, którzy i po polsku potrafią zagadać. Ci jednak poza Santa Marią spotykani byli bardzo rzadko.
I pamiętajcie, na Cabo Verde każda wyspa to trochę inny świat, dlatego w miarę możliwości, nie ograniczajcie się do jednej.
Wyspy Zielonego Przylądka – noclegi
Spośród wysp Zielonego Przylądka to na wyspy Sal i Boa Vista najczęściej kierują turystów biura podróży. Szczególnie pełen hoteli kurort Santa Maria przygotowany jest na obsługę zorganizowanych wycieczek.
Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by wybrać się tam na własną rękę i w ten sam sposób zorganizować noclegi. Oferta pokoi jest tu dość szeroka i z roku na rok coraz bardziej różnorodna. Nocleg na Sal możecie wybrać i zarezerwować tu >>
- Choć jak wspomniałam Santa Maria oferuje przede wszystkim usytuowane wzdłuż plaży hotele, nie brakuje tu również apartamentów czy pokoi na wynajem. Tu możecie zapoznać się z aktualną ofertą wolnych miejsc i zarezerwować nocleg >>
- Stolica wyspy, Espargos, dysponuje dużo węższym zapleczem noclegowym niż turystyczna Santa Maria. Wybierając pokój warto według mnie skupić się na tych położonych w kameralnej, starszej części miasta. Zależy to oczywiście od indywidualnych upodobań. Propozycje noclegów w Espargos znajdziecie tu >>
Jeśli wybieracie się na wyspę Santo Antao (co bardzo polecam) nie możecie pominąć wędrówek po ribeirach. Warto na nie poświęcić kilka dni, dlatego ważne jest, by miejsce noclegowe znajdowało się w ich pobliżu. Najdogodniejszymi punktami będą:
- Ribeira Grande (Povocao) – to przyjemne miasteczko pełne chaotycznych uliczek z nieco podniszczoną zabudową, ograniczone morzem i skalnym urwiskiem. Położone jest wzdłuż Ribeiry Grande i Ribeiry de Torre. Zarezerwuj nocleg w Ribeira Grande >>
- Paul (Vila das Pombas) – niewielkie miasteczko nad oceanem jest bramą do jednej z przepięknych ribeir, Ribeiry do Paul. Jego centrum stanowią kolorowe budynki w stylu kolonialnym. Jest też najmłodszym miastem Cabo Verde, gdyż status ten przyznano mu w roku 2010. Znajduje się w nim rodzinna destylarnia, w której grogue pozyskuje się za pomocą starego trapiche, działajacego jak przed czterystu laty. Baza noclegowa Paul >>
- Ponta do Sol to ponoć jedna z najstarszych osad Cabo Verde. To urocze miasteczko z kolorową zabudową, położone pośród zielonego, lecz dość surowego krajobrazu. Rozpościerają się tu wspaniale widoki na ocean i okoliczne szczyty. Ponta do Sol oferuje najszerszy wybór zakwaterowania w okolicy >>
Jeśli chcecie spędzić czas w południowej części wyspy, gdzie łatwiej choćby o kąpiel w oceanie, dobrym wyborem może okazać się wspomniane wcześniej Porto Novo. Nocleg możecie zarezerwować tu >>
Wybierasz się na Wyspy Zielonego Przylądka lub chcesz dowiedzieć się więcej? Zajrzyj do pozostałych tekstów na temat tego kraju:
|