Nie pamiętam z czym kojarzyła mi się Panama zanim się do niej udałam. Po powrocie, a także teraz, gdy minęły od niego ponad dwa lata, kojarzy mi się przede wszystkim z tropikalnym lasem. Z dusznością, wilgocią i sufitem zieleni nad głową.
Nie, żeby był to kraj mało różnorodny, jednak fakt, że w blisko 50% pokrywają go lasy robi swoje. Znaczną część tej powierzchni zajmują tropikalne, wiecznie zielone lasy deszczowe, będące skupiskiem niezwykłej różnorodności roślin i zwierząt. Liczba gatunków składających się na tutejszą florę i faunę jest jedną z najwyższych na świecie. Wytworzeniu tak wielkiej różnorodności sprzyjały nie tylko panujące w Panamie warunki klimatyczne i przyrodnicze, ale także fakt, że jest ona mostem między obiema Amerykami i miejscem mieszania się gatunków.
Paradoks Kanału Panamskiego:
Różnorodność ta była niegdyś jeszcze większa, jednak budowa Kanału Panamskiego i związane z nim zakrojone na szeroką skalę wycinki odbiły się negatywnie na tutejszym ekosystemie. Od dziesięcioleci okoliczne lasy deszczowe są też karczowane pod plantacje, a przede wszystkim pod pastwiska dla bydła. Ma tu jednak miejsce pewien ciekawy paradoks. Otóż obecność okolicznej dżungli jest niezbędna do nawadniania kanału i utrzymania jego żeglowności, dlatego wbrew pozorom tutejsze lasy (przynajmniej te w okolicach Panama City) wydają się nie być zagrożone, jeśli nie ze względu na ochronę środowiska, to ze względów praktyczno – ekonomicznych. Możliwe, że inwestycja, która dokonała tu zniszczeń stanie się jednocześnie strażnikiem tutejszej przyrody. Oby tak właśnie się stało.
Park Narodowy Soberania
Park Narodowy Soberania znajduje się około pół godziny jazdy od centrum Panama City, będąc tym samym jednym z najłatwiej dostępnych lasów tropikalnych. Mimo niedalekiej odległości ośrodków miejskich, nie jest to byle jaki skrawek lasu, lecz obszar chroniony o powierzchni 220 km². Mimo niesamowitej wilgoci i mnogości chronionych gatunków, nie napotkałam tu jednak pijawek, co nie tylko mnie zaskoczyło, ale i sprawiło niemałą ulgę. Bywa, że Ci mali krwiopijcy skutecznie zatruwają życie w wilgotnych haszczach »
Przez park prowadzi droga, którą w XVI wieku Hiszpanie przewozili na mułach złoto i towary z Ameryki Południowej. Dziś Camino de Cruces jest jednym z kilku dostępnych w dżungli szlaków. Będąc otoczonym wszechogarniającym gąszczem aż trudno uwierzyć, że tylko pół godziny drogi dzieli to miejsce od miejskiego zgiełku stolicy.
Okolice Boquete:
Boquete to niewielkie, górskie miasteczko założone na początku XX wieku. Miejsce to leżało na szlaku poszukiwaczy złota, szukających szybkiej drogi do Pacyfiku i to oni zaczęli się tu osiedlać. Dziś Boquete znane jest jako mekka ekspatów. Na 6000 mieszkańców przybysze z zagranicy stanowią połowę. Przyciąga też miłośników jazzu, kawy, ale przede wszystkim okolicznej przyrody, czyli gór i wulkanów obrośniętych mglistym, tropikalnym lasem.
Kiedy chmury nie zalegają zbyt nisko, już w drodze do miasteczka dostrzec można górujący nad okolicą wulkan Baru. To jego szczyt jest celem części przybywających tu osób. Zapewne byłby i naszym, jednak między innymi z niedostatku czasu ułożyło się inaczej. Nie trzeba jednak zdobywać wulkanu by docenić piękno, spokój, a także tajemniczość tej okolicy.
Szlak Sendero Los Quezales, jak sama nazwa wskazuje stwarza możliwość dojrzenia rzadko spotykanych ptaków, kwezali. A, że możliwość z pewnością wspólnego ma niewiele, nie było nam dane ich dostrzec. Odnaleźliśmy za to wodospad na szlaku Cascada Escondida (Ukrytego Wodospadu). Choć same kaskady wielkiego wrażenia na mnie nie wywarły, okolica warta jest każdej spędzonej tam chwili. Zielony las otulony gęstą mgłą i majestatyczne drzewa, których rozmiary nieco przytłaczają, budząc jednocześnie podziw.
W panamskich lasach rosną także puchowce (drzewa kapokowe), święte drzewa Majów. To właśnie drzewo tego gatunku zrodziło według nich pierwszego człowieka. Jest także łącznikiem między światem teraźniejszym, niebiosami i światem podziemnym.
Przesmyk Darién
Nie zdarza mi się raczej wspominać na stronie o miejscach, których osobiście nie odwiedziłam, tu jednak zrobię wyjątek. Opowiadając bowiem o lasach Panamy nie sposób pominąć tego najbardziej dzikiego i niedostępnego i to nie tylko w skali kraju, ale i świata. Przesmyk Darién oddziela Panamę od Kolumbii i sprawia, że przekroczenie granicy między tymi państwami drogą lądową jest prawie niemożliwe. Oznacza to tym samym, że niemożliwe jest przemieszczanie się lądem między Ameryką Północną i Południową. Darién to rozległe bagna porośnięte gęstą, ciemną dżunglą, będące domem Indian Chocó, a także schronieniem kolumbijskich rebeliantów. Zapuszczenie się głębiej w ten rejon wymaga nie tylko lokalnego przewodnika, ale i konkretnego przygotowania.
Suchy las deszczowy
Jeśli będziecie już mieli przesyt wilgotnej zieleni, możecie zmienić klimat o sto osiemdziesiąt stopni, a jednocześnie nadal pozostać w lesie. Choć w lesie dość nietypowym. Na Półwyspie Azuero występuje bowiem rzadko spotykany suchy las deszczowy.
Jeśli jesteście ciekawi suchego lasu, przenieście się do Parku Narodowego Sarigua »
Zobacz inne teksty dotyczące Panamy:
Panama poza szlakiem – mniej znane miejsca w Panamie, które warto poznać >>
Panama City – krótka relacja ze stolicy kontrastów >>
Iguana Island – legwany, kraby i bomby >>