Wyspy Owcze to jeden z mniej znanych zakątków naszego kontynentu. Należący do Danii archipelag 18 wysp położony jest na morzu Norweskim i geograficznie bliżej mu do Norwegii czy Szkocji niż wspomnianej Danii. W Polsce miejsce to nie jest często obieranym celem podróży, a informacje o nim docierają do nas sporadycznie. Podróż pozwoliła mi dowiedzieć się nieco więcej, choć nadal jest to zaledwie wycinek tego, co kryje w sobie ten niewielki, odizolowany świat. Nieco informacji znajdziecie poniżej. Część z nich możecie potraktować jako informacje praktyczne, pomocne w planowaniu wyjazdu na Wyspy Owcze. Część z nich to zupełnie niepraktyczne spostrzeżenia, oddające koloryt tego nieco sennego miejsca.
Pogoda na Wyspach Owczych
Mimo, że archipelag nie jest mocno oddalony od koła podbiegunowego, mrozy właściwie się tu nie zdarzają. Na klimat wpływa przede wszystkim niewielka powierzchnia wysp, ich ukształtowanie, a także ścieranie się ciepłego Prądu Norweskiego z zimnymi wodami płynącymi od strony Grenlandii. I co to właściwie oznacza? Oznacza tyle, że temperatury nie są tu szczególnie zmienne i wahają się od kilku stopni na plusie zimą i kilkunastu stopni latem (15 to raczej górny pułap, na który można liczyć).
W przeciwieństwie do temperatur, tutejsza aura jest prawdziwą loterią, choć deszcz i wiatr to coś, co w jakichś dawkach możecie uznać za pewnik. Deszcz pojawia się tu niemal 300 dni w roku, ale porywiste wiatry sprawiają, że pogoda potrafi zmieniać się z godziny na godzinę dając i słońcu szansę na przebicie się przez chmury, często nawet na dłużej ;)
Zresztą, jeśli farerski słownik (rodowitych mieszkańców tych terenów) zawiera 250 określeń na deszcz i aż 350 wyrazów opisujących wiatr, wiedz, że coś się dzieje. Wiele określeń zarezerwowano też dla nisko osadzonych chmur i mgieł, które ku mojej radości zalegają tu niezwykle często. Mniej radości sprawia deszcz padający poziomo, ale cóż, nie można mieć wszystkiego, a że Wyspy Owcze oferują wiele, pewne niedogodności należy im wybaczyć.
Z trawą nad głową
Jak kiczowato by to nie brzmiało, na Wyspach Owczych naprawdę można poczuć się jak w bajce. Żeby nie było za słodko, w bajce nieco mrocznej. Baśniowe skojarzenia przywołują niesamowite, nierzadko spowite mgłą krajobrazy. Za bajkowy efekt odpowiada jednak przede wszystkim tutejsza zabudowa. Dachy domów pokrywa się tu darnią i trawą, jak za dawnych lat.
Niegdyś był to popularny sposób izolacji domów na wiejskich obszarach całej Skandynawii. Do dziś pozostałości takiej zabudowy spotkać można w niektórych rejonach Norwegii czy Islandii. Jednak tylko na Wyspach Owczych pozostał on formą dominującą i kudłate domki spotyka się tu niemal na każdym kroku. Oczywiście tylko w terenie zabudowanym, a te z kolei występują rzadko ;) Tego rodzaju materiał izolacyjny świetnie sprawdza się w klimacie Wysp Owczych, a pokryte nim domy są jednym z symboli tej zielonej krainy.
Czegoś tu brakuje
Wulkaniczne pochodzenie Wysp Owczych wpłynęło na ukształtowanie zróżnicowanego, niejednorodnego krajobrazu pełnego wzniesień i stromych klifów, a także rozległych dolin. Rzeźba terenu jest niezwykle urozmaicona, a przez większą część roku tutejsze równiny i zbocza pokrywają się wieloma odcieniami zieleni. Pośród tej zieleni coś nie dawało mi jednak spokoju. Niby wszystko w porządku, a jednak coś nie jest tak, jak być powinno. Na olśnienie czekałam jeszcze chwilę (jak na spostrzegawczą osobę całkiem długą ;) Gdzie podziały się drzewa? Jak okiem sięgnąć nie ma ani jednego. Okazuje się, że tutejsze gleby i porywiste wiatry nie są ich sprzymierzeńcami, dlatego drzew na archipelagu nie uświadczycie. Poza niewielkimi skupiskami zasadzonych w miastach egzemplarzy, Wyspy Owcze pozostają krainą zieloną, lecz bezdrzewną.
Przestrzeń i izolacja
W dzisiejszych czasach świat sprawia wrażenie mniejszego, a dotarcie do wielu miejsc staje się coraz prostsze, szybsze i tańsze. Wyspy Owcze zdają się jednak wymykać tej tendencji.
Nie mówię tu bynajmniej o dotarciu na archipelag, które pozbawione jest większych komplikacji. Jednak mimo, że na wyspy przybywają turyści, jest ich wielokrotnie mniej niż w niedalekiej Islandii czy Norwegii, a Ci którzy się tu znajdą zdają się zupełnie nie wchodzić sobie w drogę. Może nie bez znaczenia jest fakt, że na Wyspy Owcze zawitałam we wrześniu, czyli nieco poza sezonem, ale wierzcie mi, nawet na szlakach do największych tutejszych atrakcji, spotkane osoby, o ile w ogóle były, mogłam policzyć na palcach jednej ręki. Na większości tras jedynymi naszymi towarzyszami pozostawały owce. Domyślam się jednak, że między majem a lipcem zagęszczenie ruchu wzrasta.
Tylko właściwie nie o turystach ja tu chciałam, a o mieszkańcach. Życie na Wyspach Owczych naznaczone jest izolacją i samotnością. Ludność całego archipelagu nie przekracza 50 tysięcy. To mniej niż zaludnienie Ełku, Ostrołęki czy podwarszawskiego Legionowa! Ba, mniej niż liczba mieszkańców jakiejkolwiek dzielnicy Warszawy! Dodatkowo fakt, że stolica, Tórshavn, skupia ¼ mieszkańców całego archipelagu powinien wyraźnie zobrazować pustkę panującą na pozostałym obszarze Wysp Owczych.
Zarejestrowanych jest tu około 100 miejscowości, jednak nie w znaczeniu, jakiego moglibyśmy się spodziewać. W statystykach ujęte są niektóre opuszczone wioski czy pojedyncze domy, zamieszkane przez kilka osób. Zresztą to, że miejscowość liczy 30, 15 czy 5 osób nie jest tu niczym dziwnym. Fakt, że wioski takie rozmieszczone są w dużym rozproszeniu, potęguje jeszcze wrażenie ich położenia na przysłowiowym “końcu świata”.
Farerowie i lokalny koloryt
“Za kilka lat Wyspy Owcze będą niepodległe!”. Tak przynajmniej twierdzi nasz gospodarz, Kristjan, Farer z dziada pradziada. To właśnie Farerowie (lub Farerczycy) są rodowitymi mieszkańcami Wysp Owczych i stanowią zdecydowaną większość tutejszej populacji.
Trudno przewidzieć czy Kristjan ma rację, istnieją jednak przesłanki by tak sądzić. Archipelag włączono do Danii w 1536 roku, a historia relacji farersko-duńskich pełna jest zawirowań i zwrotów akcji. W 1948 roku Wyspy Owcze uzyskały szeroką autonomię. Do tego stopnia, że w przeprowadzonym referendum ich mieszkańcy nie wyrazili chęci przystąpienia do Unii Europejskiej i wedle prawa UE nie są oni obywatelami państwa członkowskiego. Kilkakrotnie odbyły się także referenda badające nastroje odnośnie uniezależnienia się od Danii. Jak dotąd, z racji płynących z Danii dotacji utrzymały one status quo, jednak na 25 kwietnia 2018 roku zapowiedziano już kolejne referendum w sprawie zmian w konstytucji. Ponoć coraz więcej Farerów chce odcięcia duńskiej pępowiny, zatem kto wie, może już niebawem będziemy świadkiem narodzin nowego europejskiego państwa.
Przestępczość
Populacja wysp jest niewielka, a warunki życia specyficzne. Co za tym idzie funkcjonowanie tutejszej społeczności również w pewnym zakresie odbiega od znanych nam kanonów. W większości miejscowości każdy zna każdego. Pozostanie anonimowym wśród 50 czy 100 osób żyjących od lat w jednym miejscu byłoby nie lada wyczynem. Niezamykanie drzwi w domu czy samochodzie jest w mniejszych miejscowościach dość powszechną praktyką. To kwestia zaufania. Gdyby nie chodziło o nie, zawsze pozostaje świadomość, że stąd i tak nie ma jak szybko się ulotnić ;)
A poważnie, przestępczość na Wyspach Owczych niemalże nie istnieje. Owszem, zdarzy się, że nieutrzymany na wodzy temperament wywoła obrażenia u otoczenia, zwłaszcza po przeholowaniu w miejscowym barze. Jednak napady, rozboje czy zabójstwa prawie się tu nie zdarzają. Co za tym idzie, więzienie uznano za zbędne i nie wybudowano go na archipelagu do dziś. Ci, którzy dotkliwie skrzywdzą współmieszkańców wysyłani są na przymusowe “wakacje” do Danii.
Farer, czyli „człowiek renesansu”
Nie wiem jak w języku farerskim określa się człowieka renesansu, ale powiem Wam jedno, Farerczycy doskonale wpisują się w to pojęcie. Najczęściej wykonują kilka zawodów równolegle. Ten, kto rano jest lekarzem, popołudniami może pracować w ekipie remontowej i zasilać szeregi piłkarskiej reprezentacji (nożnej jak i ręcznej). Wydawać by się mogło, że jak ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego. Nic bardziej mylnego. Farerskim szczypiornistkom udało się nawet ustanowić niewiarygodny wynik 81:1 nad przeciwniczkami z Albanii. To nic, że w wyniku absurdalnej pomyłki albańska federacja wystawiła do gry zespół koszykarek ;) Niesamowity wynik zapisał się na kartach Księgi Rekordów Guinessa i poszedł w świat.
To właśnie do tego kuriozalnego wyniku nawiązuje tytuł książki “81:1. Opowieści z Wysp Owczych” Marcina Michalskiego i Macieja Wasilewskiego, której przeczytanie bardzo polecam, niezależnie czy planujecie się tu wybrać czy tylko zaspokoić ciekawość odnośnie tego nieco zamkniętego świata. Znajdziecie tu bardziej wnikliwy opis miejscowej, dość konserwatywnej społeczności, którego sama, z racji niedługiego pobytu na miejscu, nie będę się podejmować.
Owce
Na Wyspach Owczych owiec jest prawie dwukrotnie więcej niż ludzi. To już niemalże frazes, o którym przeczytacie w większości opisów tego miejsca. Ze zwierzętami tymi wiąże się jednak kilka ciekawych faktów, o których możecie przeczytać w osobnym wpisie >>
Grindadráp – krwawa tradycja
Jak już wspomniałam i co mogliście zauważyć, informacje odnośnie Wysp Owczych docierają do nas sporadycznie. Najczęściej jednak w postaci zdjęć czerwonego od krwi morza i nagłówków krzyczących o kolejnym mordzie na stadzie grindwali (rodzaj waleni). Dzieje się to zaraz po Grindadráp, czyli tradycyjnym polowaniu na te stworzenia. Absolutnie nie przyklaskuję tej tradycji, szkoda jednak, że przekazywane informacje pozbawione są jakiegokolwiek tła czy uwarunkowań społeczno-historycznych. Faktem jest, że Farerczycy urządzają polowania na grindwale i spożywają ich mięso oraz tłuszcz. Polowania te nie odbywają się regularnie, a pozyskane mięso morskich ssaków nie jest wykorzystywane na skalę przemysłową i nic się z niego nie marnuje.
Nie oznacza to oczywiście, że warto Grindadráp popierać. Zadziwia mnie jednak częste pojawianie się stwierdzeń typu “Nie pojadę na Wyspy Owcze, bo tam mordują grindwale”. Zwłaszcza u osób wrzucających w siebie schabowe, a w wigilię uczestniczących w zakrojonym na szeroką skalę pogromie karpia. Powinniście również wiedzieć, że w Norwegii czy Japonii, wieloryby zabijane są na szerszą skalę, ale że robi się to z dala od brzegu, brakuje widowiskowego morza krwi, które tak dobrze się klika. Warto zatem spojrzeć na problem bardziej globalnie, bo niestety Wyspy Owcze nie są żadnym wyjątkiem w kwestii uśmiercania zwierząt, w tym morskich ssaków. Są za to wyjątkiem jeśli chodzi o postrzeganie ich tylko przez pryzmat niechlubnej tradycji. A chyba na to nie zasługują.
Informacje bardziej praktyczne:
Jak się dostać na Wyspy Owcze
Na Wyspy Owcze można dostać się promem oraz samolotem. W przeprawach promowych do portu Torshavn specjalizuje się przewoźnik Smyril Line. Oferuje połączenia z duńskiego portu Hirtshals oraz z Seysdisfjordur na Islandii.
Do niedawna loty na Wyspy Owcze realizowały jedynie lokalne linie Atlantic Airways. Niedawno do grona tych przewoźników dołączyły jednak linie SAS. Najwięcej lotów realizowanych jest z Danii oraz Norwegii i to tu najlepiej rozpocząć podróż.
Podróżowanie po archipelagu
Zakładając, że nie przybywacie tu na bardzo długo, najrozsądniejszym środkiem przemieszczania się po wyspach będzie samochód. Na miejscu działa kilka wypożyczalni, a dopełnienie formalności nie jest kłopotliwe. Być może nawet uda Wam się, jak było w naszym przypadku, wynająć auto bezosobowo ;) Nasz samolot lądował po godzinach pracy i punkt wypożyczalni na lotnisku był już zamknięty. Nieco pod ladą, ale jeszcze w widocznym miejscu znaleźliśmy kluczyk, a na przyczepionej doń karteczce nasze nazwiska i numer telefonu. Gdy zadzwoniliśmy potwierdzono naszą tożsamość i zalecono udanie się na parking by odnaleźć samochód ze wskazaną rejestracją. Przed odlotem sytuacja powtórzyła się i zdanie samochodu ograniczyło się do odwieszenia kluczyka w okienku wypożyczalni. Nie wiem czy to standardowa procedura czy tylko tej konkretnej wypożyczalni, ale załatwienie formalności związanych z wynajmem nigdy wcześniej nie było tak szybkie. Większość wypożyczalni nakłada limity przejechanych dziennie kilometrów, warto więc zwrócić na to uwagę.
Między częścią wysp można przemieszczać się nie wychylając stopy z samochodu, gdyż połączone są systemem tuneli i mostów. Większość wykopanych pod wodą korytarzy liczy około 2 km, zdarzają się jednak i pięciokilometrowe i to one mogą nie spodobać się osobom zdradzającym objawy klaustrofobii (a także tym które nie wiedziały, że takie objawy zdradzają ;) Najciekawsze są tunele, w których jednopasmowa droga zmusza do wypatrywania pojazdu z naprzeciwka i chowania się w zatoczki, by go przepuścić. Niestosowanie się do powyższego grozi impasem i nieuchronnym wycofaniem się do zatoczki tak czy inaczej. Uwaga, niektóre tunele są płatne i to dość dotkliwie. Więcej o cenach >>
Tunelami i mostami połączone są Vagar, Streymoy, Eysturoy oraz Bordoy. Wydostanie się na inne wyspy wymaga skorzystania z przeprawy promem lub helikopterem. Rejs na oddaloną najdalej na południe Suðuroy trwa ze stolicy 2 godziny, nie ma więc przeszkód, by zaplanować choćby jednodniową wycieczkę. Przeprawy na bliżej położone wyspy zajmują jeszcze mniej czasu.
Gdzie nocować
Przez większą część roku najlepszym wyjściem jeśli chodzi o nocleg będzie skorzystanie z oferowanej tu infrastruktury turystycznej. Kwatery, hotele, pensjonaty – jest w czym wybierać. Choć gdy szukamy taniej opcji, okazuje się, że wybór kurczy się dość drastycznie ;) Można próbować ratować się namiotem, jednak Wyspy Owcze nie wydają się być stworzonymi do tego typu turystyki.
Zapewne słyszeliście, że w Norwegii namiot można rozbić niemal wszędzie, o ile zachowa się odległość 150 m od najbliższego domu. A że tu i tu Skandynawia, mogliście pomyśleć, że na Wyspach Owczych jest podobnie. No niestety. Tu miejsca, w których można rozbić namiot czy zaparkować kampera są ściśle oznaczone, nie jest ich wiele, a za niestosowanie się do wyznaczonych ograniczeń grożą wysokie kary i ponoć są respektowane. Tyle słyszeliśmy, jednak nie mieliśmy okazji przetestować, warto więc zgłębić temat, gdyby kusił Was ten rodzaj wycieczki. Może w praktyce nie okaże się tak źle.
Noclegi na Wyspach Owczych:
Jeśli chcecie zatrzymać się w komfortowym miejscu, a jednocześnie nie wydać fortuny, polecam Kristjanshavn, w którym sama zdecydowałam się nocować. To 3 domki usytuowane w porcie w Midvagur na wyspie Vagar. Domki są niewielkie i wyglądają niepozornie, jednak oferują dobrze wyposażone, przytulne wnętrza, kuchenkę do samodzielnego przygotowania posiłków i co ważne w tutejszym klimacie, są naprawdę bardzo ciepłe (w bonusie podgrzewana podłoga w łazience :) W przeciwieństwie do wielu pensjonatów na Wyspach Owczych ich cena nie odstrasza. Nocleg w Kristjanshavn możecie obejrzeć i zarezerwować tu >>
Warto oczywiście przyjrzeć się i innym domkom czy pensjonatom. Z roku na rok oferta noclegowa na Wyspach Owczych poszerza się, a znalezienie odpowiedniego lokum staje się coraz łatwiejsze.
Gdzie jeść – bez stacji benzynowej ani rusz ;)
Jeśli Waszą bazą wypadową na wyspach będzie stolica, a podróż przypadnie na tak zwany “sezon” (między majem a sierpniem), zapewne nie będziecie mieli problemu ze stołowaniem się w tutejszych restauracjach. Jeśli nie spełnicie chociaż jednego z tych warunków, będziecie musieli radzić sobie inaczej. Tutejsze miejscowości nie obfitują w lokale, zwłaszcza w te czynne poza sezonem. Warto zatem samemu przygotowywać posiłki lub wspomagać się ciepłymi przekąskami ze stacji benzynowych, które są tu całkiem nieźle zaopatrzone.
Alkohol
W sklepach ogólnospożywczych czy na stacjach benzynowych alkoholu nie uświadczycie. Chyba, że potraktujemy tak napoje zawierające go poniżej 2%, ale nie przesadzajmy ;) W trunki, głównie piwo, można zaopatrzyć się tu w sklepach monopolowych, których na całym archipelagu jest całe 8, a otwarte są około 4 godzin dziennie, często 10.00 – 14.00 lub 14.00 – 17.30, bez niedziel. Jak widzicie zakupy tego typu należy dobrze zaplanować, jeśli nie chce się zostać z niczym. We wpisie poświęconym miasteczku Klaksvík znajdziecie informacje o lokalnym browarze i sklepach monopolowych >>
Toalety – na Wyspach Owczych robią to dobrze :)
Ten punkt może was zdziwić, ale naprawdę nie mogłam się powstrzymać przed ujęciem go w tym zestawieniu. Po prostu jeśli chodzi o zaplecze sanitarne, Farerowie robią to dobrze, a ja bardzo to doceniam :)
Bo o tym, że na Wyspach Owczych miejscowości liczą często kilkudziesięciu czy kilkunastu mieszkańców już wiecie. Ale nie wiecie, że w wielu z tych miejscowości działa publiczna, bezpłatna, w pełni wyposażona toaleta. W ani jednej nie zaskoczył mnie brak papieru, mydła czy ciepłej wody. W niektórych zaskoczyła zaś obecność klimatyzacji, utrzymującej w pomieszczeniu przyjemne ciepełko :) Trawa na dachu to już dodatkowy bonus, który na komfort wpływu nie miał, ale za to jaki plus do klimatu. Takie przybytki znajdziecie między innymi w Giogv, Saksun czy Gásadalur, czyli wioskach, które zapewne będziecie chcieli odwiedzić, nie tylko ze względu na sanitarne zaplecze :)
I tu, przez toaletę niejako, dochodzimy do chyba przydatnej bardzo kwestii, czyli
Co zobaczyć na Wyspach Owczych:
Poszczególne wyspy archipelagu mogą wydawać się do siebie podobne. I pod wieloma względami takie są. Każda z nich ma jednak miejsca, ludzi i historie, czyniące ją jedyną w swoim rodzaju. Dlatego w tym miejscu pozostawię Was jedynie z listą punktów orientacyjnych. Jeśli zaś chcecie poznać bliżej klimat każdej z wymienionych wysp, zapraszam do wpisów im przeznaczonych ( na razie o Vagar i Eysturoy, pozostałe w toku ;)
Zobaczcie też najpiękniejsze miejsca na Wyspach Owczych >>
To subiektywny wybór miejsc, które wywarły na mnie największe wrażenie.
Wyspa Vagar:
- Jezioro Sørvágsvatn (zwane też Leitisvatn) – jedna z wizytówek archipelagu, największe jezioro Wysp Owczych, sprawiające wrażenie zawieszonego nad Atlantykiem
- Gásadalur – malowniczo położona wioska, znana nie tylko z walorów widokowych ;)
- Trøllkonufingur – Palec Wiedźmy, charakterystyczna formacja skalna widoczna z wielu punktów wyspy
- Widok na Tindhólmur – niezamieszkałą wysepkę, z którą wiąże się miejscowa legenda (jak zresztą z większością tutejszych skał ;)
Wyspa Streymoy:
- Vestmannabjørgini – klify Vestmanna, na które regularnie organizowane są rejsy z miasteczka – cóż za niespodzianka – Vestmanna.
- Tórshavn – Port Thora, stolica i największe miasto archipelagu. Warto zobaczyć tu starówkę czy bramę wykonaną ze szkieletu grindwala, a także bardzo ładny cmentarz. Zobacz jak wygląda stolica Wysp Owczych >>
- Kirkjubøur – dziś wioska, w średniowieczu najważniejszy port Wysp Owczych. Znajduje się w nim najstarszy, zamieszkały drewniany dom na świecie.
- Saksun – niezwykle urokliwa wioska nad jeziorem, z rzędem starych kamiennych domków pokrytych trawą. Prowadzi z niej malowniczy szlak do Tjornuvik.
- Nesvik – wioska zamieszkała przez 1 stałego mieszkańca.
Wyspa Eysturoy:
- Eidi – z okolic miejscowości rozciaga się widok na Risin og Kellingin, charakterystyczne formacje skalne
- Gjogv – pięknie położona wioska, zamieszkała obecnie przez około 30 osób
- Slættaratindur – najwyższa góra archipelagu, prawie zawsze pogrążona we mgle
- Pozostałości najstarszej wikińskiej zabudowy na archipelagu w Leirvik
Wyspa Bordoy:
- Klaksvik – miasteczko portowe, drugie co do wielkości na Farojach
- Múli – pięknie położona opuszczona wioska i otaczające ją wzniesienia i jeziora
Wyspa Suðuroy:
- Tvøroyri – osada założona w 1836 roku, wraz z filią Duńskiego Monopolu Handlowego, dzięki której niewielka osada szybko przekształciła się w główne miasto i port całego regionu.
- Hvannhagi – i szlak prowadzący do zatoki z jeziorem Hvannavatn. Po drodze piękny widok na niezamieszkałą wysepkę Lítla Dímun
- Famjin – malownicza wioska, w której przechowywane jest płótno z oryginałem pierwszej flagi Wysp Owczych
- Akraberg – wietrzny przylądek na południu wyspy z lataranią morską
- Beinisvørð – najwyższy klif na wyspie. Pionowe, wysokie na 470 metrów zielone ściany schodzące do morza stanowiły inspirację między innymi dla miejscowych poetów.
Ciekawe i nie mniej widowiskowe miejsca kryją również inne wyspy archipelagu, nie wystarczyło mi jednak czasu by do nich dotrzeć. Podejrzewam zatem, że nie było to nasze ostatnie spotkanie ;)
Więcej zdjęć ze świata i z Polski znajdziecie na moim Instagramie. Zachęcam do obserwowania zwłaszcza, że zaczęłam niedawno i dopiero „rozkręcam się” na tym kanale :)
Podobał Ci się wpis? Uważasz, że jest pomocny? A może pewnych informacji w nim zabrakło? Podziel się refleksją w komentarzu.