Nowy Jork jest jednym z najliczniej odwiedzanych na świecie miast. Zajmuje także czołowe miejsce pod względem liczby wyszukiwań w Google. Co roku przyjeżdża do niego blisko 50 milionów ludzi i pewnie zbliżona ich liczba obfotografowuje go z każdej możliwej strony. Już jakiś czas temu dołączyłam do tego grona i podzieliłam się wrażeniami z Harlemu oraz najstarszej części miasta, będącej niegdyś Nowym Amsterdamem. Nie byłam jednak pewna z której strony ugryźć Wielkie Jabłko, by choć w pewnym stopniu uniknąć powielania terabajtów powtarzających się o nim informacji. Niestety w dużej mierze zostały mi do opisania miejsca popularne (jak choćby Statua Wolności), bez odwiedzenia których pobyt w nim wydałby mi się niepełny. Wpis ten jest zatem pewnego rodzaju kompromisem pokazującym znane miejsca w mniej znanej odsłonie, a także poszukiwaniem alternatyw dla nowojorskich oczywistości.
Dworzec Grand Central
Wybudowany w czasach rozkwitu dalekobieżnych pociągów w USA Grand Central był najważniejszym dworcem ówczesnej Ameryki. Otwarty w 1913 roku imponował rozmachem i architektoniczną precyzją. Obecnie jego ranga nie przypomina tej z początków XX wieku, a miejsce połączeń dalekobieżnych zastąpiły lokalne, czyniąc Grand Central dworcem kolei podmiejskich. Jednak mimo że zasięg ma obecnie mniejszy od warszawskiego Zachodniego, a podróżnych z wypełnionymi kuframi zastąpiły tłumy spieszących do pracy garniturów, Grand Central pozostaje najbardziej znanym i najpiękniejszym dworcem Nowego Jorku. Rozmieszczone na 2 poziomach 44 perony czynią go zaś największym pod tym względem dworcem na świecie. Mimo rozpoznawalności, pod powłoką architektonicznego rozmachu, pośpiechu i powierzchownych spotkań terminal kryje kilka sekretów, dostępnych dopiero po nieco bliższym poznaniu.
Jak choćby to, że czas na stacji działa na korzyść osób, których punktualność nie jest mocną stroną. Godziny odjazdu pociągów na tablicy informacyjnej podawane są o minutę wcześniej od planowanego ich startu. Choć to tylko minuta, to jednak TA minuta, która uratowała już wielu. Jeśli zdarza się Wam dobiec na dworzec w ostatniej chwili, wiecie o czym mówię ;)
Przechodząc przejściem podziemnym wzdłuż 42 ulicy natrafimy na tak zwaną Galerię Szeptów (Whispering Gallery). Miejsce znane jest z nietypowej akustyki, umożliwiającej porozumiewanie się na odległość. Głos niesie się po niskim, łukowym sklepieniu, dzięki czemu osoby stojące na przeciwległych końcach pasażu mogą usłyszeć nawet słowa wypowiadane szeptem.
Terminal Grand Central kryje również sekretne perony, niedostępne dla większości podróżnych. Mowa o ukrytej podziemnej platformie kolejowej połączonej tajnym przejściem i windą bezpośrednio z dawnym gmachem hotelu Waldorf – Astoria, zwanej także Track 61. Była prywatnym, bezpośrednim połączeniem z Manhattanem dla wybranych. Po raz pierwszy skorzystał z niej w generał Pershing. Później pomagała Franklinowi D. Roosveltowi unikać tłumów reporterów, również wówczas gdy nie chciał być widzianym na wózku inwalidzkim. Nieco szersze grono tajemna stacja gościła dopiero w 1965 roku, gdy Andy Warhol urządził tu imprezę znaną jako Underground Party. Obecnie drzwi do windy są zespawane, a z tajnych peronów i korytarzy już się nie korzysta. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna.
Central Park
Chyba nie przesadzę pisząc, że Central Park – jeden z nowojorskich symboli, jest najbardziej znanym parkiem na świecie. Przez cały rok ściągają do niego hordy spragnionych relaksu Nowojorczyków i turystów. Central Park to prawdziwa oaza zieleni w gwarnym mieście, wypełniona 26 tysiącami drzew. Może dlatego jest jednym z najlepszych miejsc do obserwowania ptaków i to nie tylko w Nowym Jorku, ale ponoć i całych Stanach Zjednoczonych.
Park stwarza także możliwość obcowania z gadami, pływającymi i wygrzewającymi się w Żółwiowym Stawie (Turtle Pond). Staw jest domem dla pięciu gatunków żółwi, zamieszkujących go przez cały rok. Ponoć stopniowo były tam wypuszczane przez właścicieli, którzy nie chcieli lub nie mogli trzymać ich dłużej w mieszkaniach. Gady dobrze zaaklimatyzowały się w parkowym środowisku tworząc silną reprezentację wśród gatunków zamieszkujących centrum Nowego Jorku.
Pogromca Krzyżaków w Nowym Jorku
Nie każdy także wie, iż w samym sercu Nowego Jorku odnaleźć można dość zaskakujący, wyraźny polski akcent. Jest nim pomnik króla Władysława Jagiełły dzierżącego dwa skrzyżowane miecze. Czymże zasłużył sobie nasz władca by stanąć w centrum Wielkiego Jabłka jako największy pomnik Central Parku? Rzecz w tym, że niczym. Wyrzeźbiona z brązu przez Stanisława Ostrowskiego figura uświetnić miała polski pawilon podczas nowojorskiej Światowej Wystawy w 1939 roku. Po imprezie czekał ją powrót do kraju, jednak wojna przekreśliła transatlantycką eskapadę. Większość eksponatów prezentowanych na wystawie przetransportowano do Chicago, lecz masywny Jagiełło i na to okazał się zbyt ciężki. W końcu Komitet Pomnika Króla Jagiełły (tak, tak, był taki) wybrnął ze sprawy podarowując rzeźbę miastu Nowy Jork :) Przy współudziale konsula II Rzeczypospolitej w Nowym Jorku, Kazimierza Krasickiego nasz władca otrzymał zaś ciepłą posadkę właśnie w Central Parku, gdzie pozostaje dumą amerykańskiej Polonii do dziś.
Pamięci Johna Lennona
Wchodząc do parku od strony 72 ulicy napotkamy na chodniku napis Imagine wtłoczony w reprodukcję mozaiki z Pompei. Znajduje się naprzeciwko apartamentowca Dakota, w którym mieszkał i przy którym zginął twórca tego znanego przeboju, John Lennon. Jeśli przypadkiem jak ja, znajdziecie się tu w rocznicę urodzin muzyka, będziecie mieli okazję uczestniczyć w zgromadzeniu jego fanów i poczuć towarzyszącą mu niesamowitą atmosferę (przy okazji wysłuchując znaczna część repertuaru Lennona). Podobne spotkania odbywają się tu w rocznicę śmierci muzyka.
High Line – park na torach kolejowych
Jeśli jednak Central Park wydaje się Wam zbyt oczywisty, wybierzecie się do High Line Park, który powoli staje się ulubioną oazą zieleni Nowojorczyków. High Line jest jednym z bardziej nietypowych parków nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na świecie. Zawieszony około 9 metrów nad miastem powstał bowiem w miejscu nieużywanej estakady kolejowej. Wybudowano ją w XIX wieku, gdy naziemna linia kolejowa w przemysłowej części Manhattanu przyczyniła się do tylu wypadków drogowych, że pobliska 10 Aleja dorobiła się miana “Alei Śmierci”.
Po latach rozwój transportu samochodowego pozbawił linię kolejową znaczenia i sprawił, że wykorzystywano ją coraz rzadziej. Przed rozbiórką uchroniła estakadę grupa Przyjaciół High Line, która zapoczątkowała działania zmierzające do jej rewitalizacji. Dziś możemy przechadzać się po dawnej linii kolejowej z widokami na industrialną część Manhattanu i błądzić wśród zielonych zakamarków. Wśród wielu z nich możemy natknąć się na fragmenty starych torów kolejowych.
Washington Square – spacer nad zwłokami
Będąc przy nowojorskich parkach warto nadmienić, że kilka z nich powstało na miejscu dawnych cmentarzy. To chociażby Union Square, Madison Square Park, Bryant Park czy Washington Square Park, który skrywa pod ziemią nie tylko dawne cmentarzysko, ale był także miejscem publicznych egzekucji.
Według badań archeologicznych pod Washington Square mogą znajdować się szczątki około 20 000 osób, pochowanych niegdyś na różnej głębokości. Skąd aż tak wiele ciał właśnie w tym miejscu? Otóż u schyłku XVIII wieku rząd Nowego Jorku odkupił część znajdującej się tu starej farmy, by przeznaczyć je na miejsce pochówku dla ubogich, kryminalistów oraz ofiar epidemii. Miejsce sąsiadowało z kilkoma istniejącymi tam cmentarzami kościelnymi, co zwiększało liczbę pogrzebanych.
Osoby, które nie mogły opłacić prywatnego pochówku składano w tym właśnie miejscu. Wkrótce zaś ówczesny szeryf postawił w pobliżu szubienicę (mniej więcej gdzie stoi teraz fontanna), zasilaną skazanymi z położonego również nieopodal więzienia. Wisielców składano oczywiście w ziemi nieopodal. Ostatnią osobą straconą na tutejszej szubienicy była oskarżona o podpalenie niewolnica, Rose Butler.
Po wybuchu kolejnej epidemii żółtej febry tutejsza ziemia nie była w stanie przyjąć następnych ciał. Poszukiwania nowego miejsca pochówku zakończyły się w miejscu dzisiejszego Bryant Park. Zanim po latach powstał tu publiczny skwer, zwłoki przeniesiono na wyspę Ward.
Przechadzając się po Washington Square warto również zwrócić uwagę na położone w północno-zachodnim rogu wysokie drzewo. Ten liczący blisko 340 lat wiąz jest najstarszym drzewem na Manhattanie. Ponadto znany jest jako wiąz wisielców. W XIX wieku krążyły legendy jakoby to na tym tym drzewie, a nie szubienicy, wykonywano egzekucje. Źródła historyczne nie potwierdzają co prawda tych doniesień, jakby jednak nie było przeszłość dzisiejszego Washington Square i tak dostatecznie przesiąknięta jest śmiercią.
Pomnik 9/11
Pozostając w temacie śmierci i miejsc pochówku nie sposób pominąć miejsca będącego symbolem Nowego Jorku, które 11 września 2001 roku zmieniło się w wielkie cmentarzysko.
Mowa oczywiście o Twin Towers, bliźniaczych wieżach stanowiących główny trzon Światowego Centrum Handlu (World Trade Center). Przez dwa lata od ukończenia były najwyższymi budynkami na świecie i dowodem amerykańskiej potęgi i nowoczesności.
Światowe Centrum Handlu dawało pracę około 25 tysiącom osób. Blisko 3 tysiące z nich zostało pogrzebanych w gruzach, gdy wieże runęły w wyniku zamachu.
Dziś w nowojorskiej strefie zero znajduje się muzeum poświęcone wieżom i tragedii która je dotknęła, a także pomnik upamiętniający ofiary zamachu. Muzeum ukazujące czym dla Ameryki były wieże WTC i czym stały się po zamachu mieści się 21 metrów pod ziemią. Pomnik zaś to dwa głębokie baseny umieszczone dokładnie tam, gdzie znajdowały się fundamenty zawalonych wież. Z każdej ze ścian nieustannie spływa woda tworząca największe sztucznie zasilane wodospady w Stanach wyrzucające co minutę 24 000 galonów wody. Na panelach okalających zbiorniki wygrawerowano nazwiska nie tylko wszystkich ofiar zamachu 11 września, ale i wcześniejszego zamachu z 1993 roku.
Upamiętnianie poległych w Strefie Zero wzbogaca też mniej znany, skromny rytuał. Pracownicy Muzeum 9/11 wtykają białą różę przy nazwisku ofiary, która danego dnia obchodziłaby urodziny. Codziennie upamiętniane są w ten sposób co najmniej dwie osoby. Najwięcej – 17 w Walentynki i 15 w wigilię Bożego Narodzenia.
Przestrzeń wokół basenów zagospodarowano sadząc kilkaset dębów. Symbolizować miały odrodzenie zranionej amerykańskiej duszy, jednak przede wszystkim wpisują się w plan rewitalizacji Manhattanu zwracającej go mieszkańcom. Mimo trudnej i tragicznej symboliki Strefa Zero jest więc zarazem miejscem odpoczynku w zieleni pośród betonowej dżungli.
One World Trade Center – najwyższy budynek USA
W błędzie jest jednak ten, kto myśli że Światowe Centrum Handlu pozostaje dziś tylko pomnikiem. Amerykanie nie byliby sobą, gdyby nie chcieli odbudować czegoś jeszcze bardziej okazałego. I tak nieopodal miejsca katastrofy, zamiast dwóch nowych wież powstają cztery. Do użytku oddany jest jak na razie jeden z nich – 1 World Trade Center zwany także Wieżą Wolności (Freedom Tower). Zbudowany z rozmachem czyniącym go od razu nie tylko najwyższym budynkiem Nowego Jorku, ale i całych Stanów Zjednoczonych. Wysokość 1776 stóp (541 metrów) jest symbolicznym nawiązaniem do daty odczytania Deklaracji Niepodległości. Pierwotny projekt wieżowca wyszedł spod ręki urodzonego w Łodzi architekta, Daniela Libeskind’a.
African burial memorial
Pomnik 9/11 jest jednym miejsc, gdzie większość turystów kieruje swe kroki. Jeśli jednak chcielibyście odwiedzić mniej oczywisty pomnik pamięci, zwróćcie się w stronę 290 Broadway. Gdy w 1991 roku rozkopano tu ziemię, by przygotować fundamenty pod nowy biurowiec, wraz z ziemią wykopano kilka szkieletów. Prac budowlanych zaprzestano, a prowadzone w ich miejsce badania archeologiczne ujawniły, że szkieletów jest tu jeszcze około 15 tysięcy. Tworzyły one XVIII-wieczny cmentarz czarnoskórych niewolników i wyzwoleńców.
Teren znaleziska wpisano na listę narodowych miejsc pamięci i zamiast kolejnego biurowca w miejscu tym stanął African Burial Memorial upamiętniający żyjących w Nowym Jorku czarnoskórych niewolników. Więcej o historii tego terenu jak i samego pomnika dowiedzieć się można w niewielkim biurze turystycznym znajdującym się w budynku federalnym na tej samej ulicy.
Harlem – brownstones, gospel i voodoo
Pozostając w temacie Afroamerykanów zamieszkujących metropolię nie sposób nie wspomnieć o Harlemie, dzielnicy będącej kolebką ich kultury w Nowym Jorku. Niegdyś zajmowała niechlubne pierwsze miejsce wśród najniebezpieczniejszych dzielnic w mieście. Dziś to właśnie tu posłuchać można najlepszych koncertów gospel, zobaczyć okazałe kamienice z czerwonego piaskowca (brownestones) czy odwiedzić Teatr Apollo, w którym karierę rozpoczynali między innymi Steve Wonder i Jimi Hendrix.
Harlem skrywa również miejsca, o których milczy większość przewodników. To między innymi Botaniki, czyli sklepy z czarami zakładane przez wyznawców Voodoo i Santerii przybyłych z Kuby i Haiti.
Więcej o Harlemie i Voodoo znajdziesz tu >>
Empire State Building – Nowy Jork z góry
Spojrzenie na Nowy Jork z góry to perspektywa, z której na pewno nie warto rezygnować. Tym bardziej, że miasto stwarza ku temu wiele możliwości. Jedną z nich, być może najbardziej oczywistą, jest wjazd na 86 (lub opcjonalnie 102) piętro Empire State Building. Budowany w zawrotnym tempie około 4 pięter tygodniowo gmach uroczyście otwarto 1 maja 1931 roku. Przez kilkadziesiąt lat szczycił się mianem najwyższego budynku na świecie. Obecnie zaledwie jedną nogą utrzymuje się w pierwszej dwudziestce. Żaden drapacz chmur przed nim nie został jednak wybudowany w takim tempie jak i nie przekroczył stu kondygnacji.
Mimo iż niemal od razu stał się symbolem Nowego Jorku, jego losy nie potoczyły się szczególnie szczęśliwie. Wraz z nadejściem Wielkiego Kryzysu przestronne powierzchnie biurowe na wynajem zaczęły świecić pustkami, przez co dorobił się przydomka Empty State Building. Gdy kryzys minął zagrożenie nadeszło ze strony konkurencyjnych wieżowców przyciągających najemców. I tak, by nie zbankrutować, przeznaczony dla przedsiębiorców gmach otworzył się na turystów.
Dziś blisko 70 wind Empire State jest w stanie przewieźć 10 tysięcy osób na godzinę, a umieszczony na iglicy piorunochron ściąga rocznie około stu wyładowań. Dostanie się na wyższe piętra poprzedza procedura rodem z lotniskowego security check, a sama impreza do tanich nie należy. Dla rozciągających się z niego widoków warto jednak zainwestować.
W mieście wiele jest wieżowców i restauracji, z których podziwiać można nowojorską panoramę. Tutejsze tarasy widokowe przetestowali swego czasu Magda i Przemek >>. Warto zapoznać się z plusami i minusami każdego z nich, by wybrać najlepszą dla siebie perspektywę.
To jeszcze nie koniec. Spodziewajcie się kolejnej części prezentującej atrakcje Nowego Jorku w nieco mniej znanej odsłonie. Tymczasem zajrzyjcie do innych wpisów z Wielkiego Jabłka:
Źródła:
- „Nowy Jork. Od Manhatty do Ground Zero”, Magdalena Rittenhouse
- New York Public Library >>
- Greenwich Village Society for Historic Preservation >>