Harlem, znany jako czarne serce Nowego Jorku, to miejsce niezwykłe. W latach 50-tych i 60-tych Afroamerykanie stanowili niemal sto procent mieszkańców tej położonej w północnej części Manhattanu dzielnicy. Jeszcze nie tak dawno wysoka przestępczość sprawiała, że uznawany był za najniebezpieczniejszą część miasta i mało kto zapuszczał się w jej obręb bez potrzeby, zwłaszcza po zmroku. I choć zła sława kładzie się niewielkim cieniem na postrzeganiu Harlemu również dziś, nie jest już w stanie przyćmić walorów kulturalnych, artystycznych czy architektonicznych miejsca uznawanego za kolebkę kulturową Afroamerykanów.
Początki Harlemu sięgają roku 1658, gdy przybyli do Ameryki Pónocnej Holendrzy założyli tu wioskę Nieuw Haarlem, nawiązującej do niderlandzkiego miasta o tej samej nazwie. Na przestrzeni lat status i struktura mieszkańców ulegały tu znacznym wahaniom. Przez większą część XIX wieku Harlem funkcjonował jako przedmieście Manhattanu i był synonimem elegancji i wytwornego życia. Dla zamożnych Nowojorczyków był miejscem wznoszenia letnich rezydencji i centrum nocnych rozrywek. Przyjeżdżali tu imprezować w lokalach takich jak słynny Cotton Club, gdzie najlepsi wykonawcy jazzowi grali, niestety wówczas tylko dla białej, publiczności. Cotton Club był również miejscem spotkań amerykańskiej gangsterki.
Wiele tutejszych kamienic zbudowano z czerwono-brązowego piaskowca, zwanego Brownstone. Prezentują się one niezwykle okazale i stanowią nieodłączny element krajobrazu dzielnicy. Apartamenty w Brownstones mimo wygórowanych cen stanowiły łakomy kąsek wśród zamożnych mieszkańców Nowego Jorku.
Co więc sprawiło, że modny Harlem ze swoimi klubami “White only” przemienił się w dzielnicę do której reszta Nowojorczyków zaczęła bać się zapuszczać?
Wielka migracja Afroamerykanów
Zaczęło się od kryzysu na rynku nieruchomości w 1904 roku, w wyniku którego właściciele ziemscy nie mogli znaleźć lokatorów dla swoich mieszkań. Na scenę wkroczył wówczas Phillip Payton, afroamerykański przedsiębiorca branży nieruchomości, który sprowadził czarnoskórych nabywców, przyczyniając się tym samym do ich migracji z innych nowojorskich dzielnic. Niebawem na proces ten nałożyła się Wielka Migracja w Stanach Zjednoczonych, podczas której rzesze Afroamerykanów napływały do północnych miast przemysłowych, w tym Nowego Jorku, z przesyconego rasizmem południa. Podczas I Wojny Światowej czarnoskórzy robotnicy byli chętnie zatrudniani na etatach słabo obsadzonych ze względu na pobór wojskowy. Wielu z nich osiadło między innymi w Harlemie. Wraz z napływem Afroamerykanów, coraz więcej “białych” opuszczało Harlem, aż ich liczba spadła niemal do zera.
Życie w Harlemie
Mimo, że sytuacja na północy USA bardziej sprzyjała Afroamerykanom niż ta na południu, nie udało im się w pełni uciec przed rasizmem i segregacją. W większości nowojorskich dzielnic mieszkania wynajmowano im niechętnie, co wpłynęło na wzrost cen wynajmu w samym Harlemie. Duże zagęszczenie i wysokie koszty utrzymania zmuszały mieszkańców dzielnicy do życia w ciasnocie. W latach 20-tych XX wieku gęstość zaludnienia Harlemu była aż trzykrotnie wyższa niż ta na i tak tłocznym Manhattanie. I choć sytuacja stawała się trudna i kryminogenna, nie pogarszała się drastycznie dopóki nie brakowało zatrudnienia. Jednak wraz z wielkim kryzysem, a po II Wojnie Światowej deindustrializacją Nowego Jorku nadeszło bezrobocie. Sytuacja w Harlemie stała się niezwykle trudna. Nastał czas braku perspektyw, biedy, a w konsekwencji wzmożonej przestępczości i rywalizacji gangów. Z problemami tymi dzielnica nie mogła się uporać przez dekady.
Renesans Harlemu
Przed nastaniem trudnych czasów i pogrążeniu się dzielnicy w chaosie, Harlem przeżywał jednak swoje złote lata. Mniej więcej w 1920 roku nastąpił gwałtowny i intensywny rozkwit życia kulturalnego i artystycznego Afroamerykanów, obejmujący nawiązującą do ich korzeni muzykę, sztukę czy literaturę. Triumf święciły blues i jazz, a także kabarety i musicale. To czas gdy rozbujana czarną muzyką dzielnica nie zasypiała, a manifestacja aspiracji intelektualnych i artystycznych ciemnoskórej ludności była silna jak nigdy wcześniej. Okres ten znany jest jako Renesans Harlemu (Harlem Renaissance), a poza sztuką i muzyką wyraźnie zaznaczało się również jego polityczne oblicze. Do głosu dochodzili Afroamerykańscy intelektualiści postulujący wyzbycie się przez czarnoskórych historycznych kompleksów i nawołujący do odzyskania rasowej dumy i samostanowienia.
Do dziś Sercem Harlemu jest tętniąca życiem 125 ulica, zwana niekiedy “Piątą Aleją Harlemu”. Mieści się przy niej wiele afrykańskich restauracji czy sklepów z afrykańskimi wyrobami i muzyką, a przede wszystkim legendarny teatr muzyczny Apollo Theatre.
Apollo Theatre (Teatr Apollo)
Apollo Theatre to od 1914 roku najważniejsza scena Harlemu. Z początku dostępny był tylko dla białej publiczności, a zasada “Whites Only” była przez władze teatru ściśle przestrzegana. W 1934 roku pierwszy raz na oglądanie występów zezwolono Afroamerykanom, wówczas również nadano teatrowi obecną nazwę. Do legendy przeszły przede wszystkim odbywające się tu od 60 lat środowe wieczory amatorskie, Amateur Nights, dające nieznanym artystom i młodym talentom szansę na odkrycie. Tu publiczność gromkimi owacjami bądź posępną ciszą oceniała występ, decydując nieraz o dalszym losie młodego muzyka. Na deskach Apollo Theatre zaczynali między innymi: królowa jazzu Ella Fitzgerald, Steve Wonder, Jimi Hendrix, Billie Holiday czy Lauryn Hill.
Kościoły i gospel
Muzyczną scenę Harlemu stanowią jednak nie tylko Teatr Apollo czy kluby, ale także kościoły, których zagęszczenie w dzielnicy może wprawić w osłupienie. A skoro wprawia w osłupienie nawet mieszkankę tak usłanego świątyniami kraju jak Polska, wiedz że coś jest na rzeczy ;) Kościołów w Harlemie jest około czterystu, co za tym idzie, mijamy je niemal na każdym kroku. Msze w wielu z nich urozmaicają występy chórów gospel, czyli sakralnej muzyki, mającej swój początek w XIX-wiecznej kulturze czarnoskórych mieszkańców USA.
Nie wszystkie z bożych przybytków Harlemu są jednak przychylne turystom i przypadkowym gapiom, dlatego spragnieni muzycznych uniesień powinni zrobić rozeznanie w których kościołach mogą liczyć na udział w koncercie lub mszy gospel. Te z bardziej znanych otwierających przed przyjezdnymi swe podwoje to między innymi Abyssinian Baptist Church, Greater Refuge Temple, New Mount Zion Baptist Church czy Convent Avenue Baptist Church. I mimo, że kościołów w Harlemie wiele, nie są jedynymi miejscami, w których możemy obcować tu z siłą wyższą.
Botanica
Botaniki to niezwykłe przyczółki afroamerykańskiego mistycyzmu osadzonego w nowoczesnym mieście. Sprowadzili je do Nowego Jorku przybysze z Kuby i Haiti. Przekraczając ich próg, żegnamy się z racjonalnością dużego miasta. Botanika to bowiem sklep z czarami. I to w sensie dosłownym. Wśród zagraconych półek znaleźć można zaklęcia zapewniające zdrowie, przywołujące miłość, gwarantujące powodzenie czy sukces finansowy, a także zioła do oczyszczania przestrzeni od duchów i złej energii.
Ze względu na kosmopolityczny charakter Nowego Jorku znaleźć tu można jednak amulety, magiczne przedmioty i obiekty kultu niemal z całego świata. I choć w pomieszczeniach panuje prawdziwy misz-masz, a część asortymentu wygląda dość kiczowato, funkcjonowanie botaniki ma doniosłe znaczenie dla części afroamerykańskiej ludności, odwołuje się bowiem do jej korzeni i wierzeń plemiennych.
Botaniki zakładają w Nowym Jorku przede wszystkim wyznawcy kultu santeria (inaczej Regla del Ocha), synkretycznego kultu rodem z Karaibów, opartego na wierzeniach afrykańskich ludów Joruba i Bantu z domieszką naleciałości rzymskokatolickich.
Geneza kultu związana jest z handlem niewolnikami, kiedy to wielu członków narodu Joruba zamieszkującego Nigerię, Benin i Togo sprowadzono na Karaiby jako niewolników. Na miejscu zwykle byli chrzczeni przez rzymsko-katolickiego księdza, a ich rodzime wierzenia starano się wyplenić. Jorubowie nie zamierzali jednak ich porzucić, a religię katolicką przyjmowali pozornie, przyporządkowując katolickich świętych jako odpowiedniki wyznawanych dotychczas bóstw. Właścicielki Botanik to często jednocześnie santeryjskie mistrzynie trudniące się odczynianiem uroków i zgłębianiem magii miłości.
Część właścicieli jak i asortymentu powiązanych jest także z wierzeniami voodoo, bardziej od saneterii znanymi, a jednak zbliżonymi do niego zarówno pod względem genezy jak i obrzędowości. Voodoo to tradycyjna religia afrykańskiego ludu Ewe, która wykrystalizowała się na Haiti wraz ze sprowadzeniem afrykańskich niewolników, którym tradycyjnie już zaczęto narzucać katolicyzm.
Voodoo obejmuje panteon bóstw afrykańskich jak i tych, które objawiły się już na Haiti i podobnie jak w przypadku santerii, utożsamiano je z katolickimi świętymi. W wierzeniach voodoo dużą rolę odgrywa kult przodków a także rytuały opętania, podczas których wchodzący w trans szamani mają bezpośredni kontakt z bóstwem. Duchy mogą nie tylko kontaktować się ze swoimi wyznawcami i przemawiać przez ich usta, ale także manipulować organizmem innego człowieka zarówno dla jego dobra, jak i na jego szkodę.
Voodoo praktykowane jest w Togo, Beninie i Ghanie, na Dominikanie oraz Haiti, gdzie status tej religii jest szczególny. Nieco inna odmiana voodoo praktykowana jest w Luizjanie, a szczególnie w Nowym Orleanie.
Botaniki są odwiedzane przez różnej maści szamanów z Ameryki Południowej, gdzie dają gościnne występy.
Dziś Harlem przestał być synonimem biedy i przestępczości. Zabytkowe kamienice z brownstone są odnawiane, a domy-widma zyskują drugie życie. Powstają galerie sztuki, a różne instytucje wprowadzają programy edukacyjne dla młodzieży. Słynna czarna dzielnica nie odcina się jednak od swych korzeni, a niektórzy mówią, że przeżywa ona ponowny renesans.
Byliście w Harlemie? A może chcielibyście go odwiedzić?
Może zainteresuje Cię również spacer najstarszymi ulicami Nowego Jorku >>