Kaindy (Kajyngdy) to jezioro położone w górach Kungej Ałatau (jednym z pasm gór Tien-Szan) w południowo wschodnim Kazachstanie. Mimo turkusowej wody i sąsiedztwa zielonych szczytów, zbiornik nie różniłby się wiele od innych urokliwych jezior górskich.
Las zatopiony w jeziorze
Kaindy to jednak miejsce szczególne. Jego wody skrywają bowiem zatopiony las, a białe kikuty wystających na powierzchnię świerków i brzóz sprawiają, ze jego widok zapada w pamięć.
To niezwykłe jezioro powstało całkiem niedawno (w 1910 lub 1911 roku) w wyniku trzęsienia ziemi. Spadające skały utworzyły naturalną zaporę, a gdy dno wąwozu wypełniła woda, zalała rosnący tam las. Podziwianie zatopionych konarów utrudnia nieco temperatura wody, która nigdy nie wzrasta powyżej 6°C, ale widoczna z brzegu część i tak prezentuje się wspaniale. W języku miejscowych nazwa jeziora oznacza “otoczony brzozami”.
Droga do jeziora Kaindy
W stronę Kaindy ruszyliśmy bezpośrednio z Kanionu Szaryńskiego >>. Niemal na całej trasie towarzyszyły nam wspaniałe widoki, to jednak w Kazachstanie nic nadzwyczajnego :) Dość gładko dojechaliśmy do wioski Saty, by po kilku kilometrach minąć cmentarz, przy którym należy skręcić w drogę prowadzącą do zatopionego lasu. I tu gładka jazda się kończy. Bez porządnej terenówki (do której nasz wypożyczony Qashqai na pewno nie należał) możecie odnieść wrażenie, że to najgorsza droga jaką przyszło Wam jechać ;) Tempo poruszania spadło nam do 10 km na godzinę, a każda dziura poważnie zagrażała i tak już nadwerężonemu podwoziu. Gdy dojechaliśmy do przecinającej drogę płytkiej rzeki wiedzieliśmy, że etap samochodowy dobiegł dla nas końca.
Jakby tego było mało, widoczne na horyzoncie ciemne, ciężkie chmury nad wyraz szybko zaczęły nadciągać w miejsce naszego przymusowego postoju. I choć uwielbiam taką aurę, niekoniecznie gdy akurat mam rozkładać namiot ;) Budziły one także obawę o warunki na trasie, którą następnego dnia mieliśmy pokonać pieszo.
Noc upłynęła w strugach deszczu, poranek zachęcał jednak do ruszenia w trasę. Do celu zostało nam ponoć 7 km. To 7 km które pokazały nam, że trekking to najwyraźniej nie to, co Kazachowie lubią najbardziej. Nikt, dosłownie żaden z miejscowych nie poruszał się tu pieszo, mimo, że droga wydawała się do tego stworzona. Owszem, na ostatnim odcinku, gdzie wjazd nie jest możliwy (poza starym Audi które najwyraźniej wszędzie da radę) niektórzy poruszali się o własnych siłach. Jednak i tu sporo osób wybierało pokonanie trasy konno. Piesza wycieczka wydawała się być ostatecznością. Na trasie co i raz proponowano nam podwózkę, z której na niewielkim odcinku skorzystaliśmy, by więcej czasu spędzić nad jeziorem. W drodze powrotnej też daliśmy się namówić, gdyż kiepsko skalkulowaliśmy zapas czasu. Ale cóż, z Kaindy niełatwo się rozstać.
Jezioro Kaindy – informacje praktyczne:
- Jezioro leży na wysokości 1867 m n.p.m i jest oddalone jest około 280 km od Ałmaty >>
- Wstęp na teren parku kosztuje 700 tenge od osoby
- Jezioro jest rajem dla nurków, potrzebny jest tu jednak odpowiedni sprzęt, gdyż woda jest bardzo zimna
- W drodze do jeziora napotkamy skupiska jurt i straganów. Można się tam zatrzymać, posilić czy wypić herbatę
- Jeziora nie da się obejść poruszając się przy linii wody. Do fragmentów brzegu prowadzą leśne ścieżki. Warto przejść kilkoma z nich, by zobaczyć jezioro z różnych stron.