To fathom hell or soar angelic,
Take a pinch of psychodelic…
(H. Osmond do Aldousa Huxleya)
Szerokie, ciągnące się po horyzont plaże, plantacje kokosowe, fragmenty dżungli, malutkie wioski i… Full Moon Party. Tak w skrócie opisać można Wyspę Ko Pha Ngan, położoną w południowo-wschodniej części Zatoki Tajlandzkiej.
Full Moon Party – impreza w pełni
Spośród licznych tajskich wysp, znana jest jako ta najbardziej imprezowa, przyciągając rzesze spragnionych zabawy backpakerów (zwał jak zwał, w każdym razie nas także). Raz w miesiącu, na plaży Haad Rin, odbywa się Full Moon Party.
Wszystko zaczęło się około 25 lat temu, gdy niewielka grupka hipisów postanowiła zabawić się na plaży podczas pełni księżyca (ta na Ko Pha Ngan była ponoć piękna jak nigdzie indziej). Na przestrzeni lat, niewiele znaczące wydawałoby się zdarzenie, ewoluowało w imprezę przyciągającą 10-30 tysięcy ludzi z różnych zakątków świata, pragnących oddać się nieskrępowanej zabawie.
Przy głośnej muzyce dobiegającej z plażowych barów, z wiaderkami pełnymi zmieszanych alkoholi, wszyscy bawią się do upadłego (dosłownie). Zabawa potrafi trwać kilka dni. Jeśli komuś jednak mało lub nie dotarł akurat na Full Moon Party, nie ma powodu do niepokoju. Czeka na niego jeszcze Black Moon Party (gdy księżyc jest w nowiu) oraz odbywający się dwa razy w miesiącu Half Moon Festival, czyli świętowanie w dżungli. Jeśli ktoś chce się upewnić, że nie ominie go wybrana impreza, sugeruję odwiedzić: http://www.thailandmoonparty.com/. Gdybyśmy jakimś cudem nie wpasowali się w kalendarz, także nie mamy się czego obawiać. Wieczorem niemal każdy basen położony przy mieszkalnych bungalowach, zmienia się w solidną imprezownię.
Plażowe i basenowe balangi to nie jedyna (choć główna) rozrywka na wyspie. Jeśli ktoś nie miał okazji przekonać się wcześniej jak ważnym sportem w tym kraju jest Muay Thai (tajski boks), tu odczuje to z co najmniej zdwojoną mocą. I nieważne, czy zobaczymy wieczorną walkę czy nie. Głos naganiacza zachęcającego do jej obejrzenia, zapewne dłuuugo pozostanie nam w pamięci. Monotonne nawoływanie trwa bowiem cały dzień, niemal bez przerwy. Tylko dźwięki kolejnej imprezy są w stanie go zagłuszyć. Dzień później nawoływanie niestety powraca, jak kiepski radiowy przebój… i ciąży, zwłaszcza skacowanej głowie.
Odludne plaże Ko Pha Ngan
Budząc się rano, czyli w okolicach południa, słychać jeszcze coś jakby szumy poprzedniej nocy. Poza tym jednak cisza (pomijając naganiacza Muay Thai, który na szczęście chwilami jednak daje od siebie odetchnąć).
Nieliczni turyści wylegują się w plażowo-knajpianych hamakach (reszta śpi w bungalowach i potrwa to do późnego popołudnia). Kuszące, błogie lenistwo. Grzechem byłoby nie pobujać się w rytm przybijających do brzegu fal. Warto wybrać się także na spacer plażą. Wcale nietrudno znaleźć zakątki, gdzie mimo turystycznego charakteru wyspy, nie spotkamy żywej duszy.
Zielona wyspa
Spędzając czas na Ko Pha Ngan szkoda jednak ograniczać się do plaż, nie zagłębiając się w jej zielone wnętrze. Tu (podobnie zresztą jak w przypadku zwiedzania całej Tajlandii) nieoceniony będzie skuter. Jeśli tylko nie zaliczymy poważniejszej wywrotki na mocno spękanej ziemi, szybko dotrzemy w dowolny jej rejon.
A to jeszcze miejsce, którego nie sposób pominąć. Niby zwykła knajpa, tyle, że mieści się w domku na drzewie. Właściciel mieszka zresztą tuż nad barem, a jego mały pokój opleciony jest wokół przebijającego go konara.
I jeszcze rzut oka na plaże sąsiedniej wysepki, Ko Tao:
Ko Pha Ngan – nieco praktyki:
– wyspa oferuje naprawdę masę miejsc noclegowych, wiele z nich to domki przy samej plaży. Polecić mogę Coral Bungalows. W cenie 200 – 1000 bath od osoby (zależnie od sezonu i standardu), mamy do dyspozycji murowany domek z łazienką, otrzymujemy powitalnego drinka lub małe danie i do woli możemy korzystać z basenu.
– na Ko Pha Ngan najłatwiej dotrzeć z miasta Surat Thani, z którego kursuje kilka statków pasażerskich. Jeśli planujemy dostać się tu z Bangkoku, możemy nabyć bilet łączony na autokar i statek
– poza imprezowaniem, na wyspie można wypożyczyć kajaki, sprzęt do nurkowania, czy rowery. Warto też wybrać się na trekking
– imprezowe wiaderka można kupić w sklepach 7-Eleven (sieci popularnej w całej Tajlandii). Zapłacimy mniej niż w barach na plaży.