Kiedy wróciłam z USA, z ust znajomych padało najbardziej oczywiste „Jak było?!”. Zanim jednak zdążyłam na dobre popłynąć z tematem, wkradało się niezmienne: „Czy bez problemu dostałaś wizę?”
Choć wydawałoby się, że temat wizy do Stanów był już wałkowany do znudzenia, okazuje się, że nie jest wyeksploatowany dostatecznie. Sama, szukając pewnych informacji w odmętach Internetu, napotykałam czarną dziurę. Bo przecież co innego instrukcja i wskazówki oficjalne, a co innego „podchwytliwe” pytania w formularzu, o które nikt potknąć się nie chce. Stąd poszukiwania. A wcześniej czy później prowadzą one do ludzi, którym rzekomo bez powodu stempla odmówiono, i to nie raz. Więc jak to w końcu jest z tą wizą do USA? Czy ciężko ją dostać? I co takiego kryją w sobie podstępne formularze?
Żeby sprawa była jasna, tekst ten nie jest poradnikiem od a do zet i nie wprowadza w tematykę ubiegania się o wizę. Tego rodzaju informacji w sposób wyczerpujący udziela Biuro Spraw Konsularnych Departamentu Stanu U.S.A w Polsce >> i nie widzę potrzeby ich powielania. Tam znajdziecie również odpowiedni wniosek wizowy. Tekst ma na celu pomoc osobom, którym udało się przejść do etapu „wypełniam formularz” i weszły w fazę „chyba mam problem”, „nie wiem o co chodzi” lub „co mnie czeka na spotkaniu z konsulem?”. No to lecimy.

Wiza do USA – wypełnianie wniosku
Po pierwsze, jeśli jesteście parą i wypełniacie wnioski jednocześnie, to nie jest tak, że jedno z was ma druki wybrakowane lub nieaktualne. Formularz ma po prostu dwie wersje: dla kobiet i dla mężczyzn. I wersje te różnią się między sobą dość znacznie… zdecydowanie z ukłonem w stronę pań. Co prawda muszą one zaprzeczać jakoby przyjeżdżały do USA w celu zarobkowania własnym tyłkiem, za to nie muszą wypełniać dość długiej części odnośnie ścieżki edukacyjnej, poprzednich miejsc pracy, a także kwestii związanych z przebytymi kursami strzeleckimi czy pozwoleniem na broń. Różnice pojawiają się również w części dotyczącej planowanej podróży, gdzie mężczyźni mają opcję dodania kilku miejsc pobytu, podczas gdy dla kobiet przewidziano jedno okienko.
No właśnie, formularz wymaga niejako wpisania konkretnego celu podróży, wraz z planowanym noclegiem. Jest to trudne lub awykonalne w przypadku osób planujących objazdówkę. Nie mówiąc o tym, że wypełniając wniosek z pół roku przed domniemanym wyjazdem, nie mamy w planach absolutnie nic konkretnego. Co zatem najlepiej zrobić? Pisać prawdę. W okienku wskazującym miejsce docelowe możemy wpisać po prostu „roundtrip”.
Podobny problem napotkamy nieco dalej. Otóż formularz wymaga podania miejsca, w którym na pewno podczas podróży będziemy przebywać. Uwaga, pełny adres wraz z numerem telefonu. Co gorsza, nie ma opcji pominięcia tego pola. I znowu, jeśli planujemy tydzień hotelu w NY, sprawa jest prosta. Gorzej, gdy myślimy o dłuższej trasie o niezaplanowanym do końca przebiegu. Co wpisać? Pomyślmy o jednym miejscu, w którym na pewno będziemy chcieli się znaleźć. Ja podałam namiary informacji turystycznej w Yellowstone. Tak, wydaje się to głupie. Przecież i tak nikt się tam ze mną nie skontaktuje, tym bardziej, że nie wiem kiedy tam dotrę. Ale cóż, niektóre pytania skonstruowane są tak, że nie da się na nie odpowiedzieć w sposób użyteczny… a jakoś trzeba. I to jeszcze bez mijania się z prawdą. Po złożeniu wniosku pomyślałam, że z tym Yellowstone trochę popłynęłam. Okazało się jednak, że nie było zastrzeżeń.
Kolejny „problem” to pole dotyczące rodziny lub znajomych, przebywających w USA. Nie raz spotkałam się z reakcją: „A ja nikogo nie znam. I co?” I nic. W gruncie rzeczy to nawet lepiej. Pamiętajmy, że cała ta wizowa zabawa służy przede wszystkim ograniczeniu napływu imigrantów realizujących na czarno „amerykański sen”. Na logikę, jeśli nikogo nie znamy i nie mamy się u kogo zatrzymać, tym trudniej będzie nam się „ustawić” i zabawić w USA na dłużej. Dlatego zamiast na siłę wymyślać dalekiego kuzyna, który może za nas poświadczyć, lepiej wpisać, że nikogo nie znamy. Oczywiście jeśli mamy na miejscu rodzinę, nasze szanse na wizę nie maleją. I lepiej wskazać ją zgodnie z prawdą, gdyż wykryte kłamstwo może przekreślić wizowe plany na długi czas.

W Ambasadzie USA w Warszawie:
Tyle papierologii. A co z konsulem i całym „przesłuchaniem”? Właściwie jak tylko ustawiłam się w kolejce w Ambasadzie, od razu wiedziałam, że będzie „z górki”. Na miejscu była już koleżanka, z którą wybierałam się w podróż. Jeszcze przed dotarciem do okienka poinformowano nas, że skoro wyjeżdżamy razem, razem możemy też podejść do konsula! Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, a teraz proszę, pełen luz. Dostałyśmy po dwa nieskomplikowane pytania i było po wszystkim. Konsul sympatyczny, a rozmowa przebiegała dość swobodnie. Rozmowę poprzedza pobranie odcisków palców.
I jeszcze jedno. Otóż natknęłam się na sporo wywodów na temat wyższości rozmowy po angielsku nad tą po polsku. Kiedyś może i miało to znaczenie, teraz jednak nie jest to sprawa istotna. Konsul rozpoczyna rozmowę po polsku i nie ma wymogu, by cokolwiek w tej kwestii zmieniać.
Dodam jeszcze, że choć przed nami kolejka była niemała, nikt nie wyglądał na zawiedzionego rozmową. Co tylko potwierdza tezę, że przez lata sytuacja się zmieniła i starania o wizę nie przypominają już gry na loterii, lecz stają się czystą formalnością. Z takiego zresztą założenia wyszłam, kupując bilet jeszcze przed wypełnieniem wniosku. Rozwiązanie takie do najmądrzejszych jednak nie należy i raczej go nie polecam.
Odbiór wizy:
I jeszcze cenna rada dla osób odbierających wizę na ulicy Wirażowej w Warszawie. Punkt odbioru działa co prawda do 16:30, ale jeśli przyjedziemy spóźnieni, dobijajmy się do drzwi magazynu (tuż obok punktu odbioru). Tam bez problemu dokumenty zostaną nam wydane. Przypadkowo sprawdzone :)
Wiza zdobyta, można lecieć. Jeszcze tylko jedna uwaga. Na lotnisku prawdopodobnie spotkamy się z pytaniem o miejsce przynajmniej pierwszego noclegu. Miejmy więc przy sobie namiary takowego przybytku. A jeśli nasz nocleg nie jest jeszcze sprecyzowany, wysilmy się chociaż na tyle, by wcześniej znaleźć w Internecie lub przewodniku dane, które możemy podać przy odprawie.
Ile kosztuje wiza do USA
Opłata za rozpatrzenie wniosku o standardową wizę nieimigracyjną (czyli turystyczną, służbową lub służbowo-turystyczną) wynosi obecnie 160 USD.
Treść tego tekstu dotyczy mojego i moich znajomych przypadku i nie równa się z gwarancją otrzymania wizy przez innych. Odmowy w dalszym ciągu się zdarzają i należy się liczyć z ewentualną porażką, zwłaszcza w przypadku niestabilnej sytuacji zawodowej.
Zajrzyj też do: