Sri Lanka to wyspa wielu imion. Większość z nich wiąże się z zachwytem, w jaki wprawiała odwiedzających ją przyjezdnych. Dla Marco Polo była “najwspanialszą wyspą na świecie”, a portugalskiego kapitana Edwarda Barbossy “wyspą rozkoszy”. Znana jest również jako Łza Indii i Perła Oceanu Indyjskiego. W sanskrycie Sri Lanka to po prostu “Lśniący Kraj”. Być może jednak żadne z tych określeń nie przyciąga turystów bardziej niż lotnicze promocje, których na Cejlon trafia się całkiem sporo.
Zatem odległa i egzotyczna Sri Lanka to dość często wybierany cel wyjazdu, a od cejlońskich “must see” internet pęka w szwach (do czego dokładam i swoją cegiełkę). Ten tekst będzie dla odmiany o internetowych przegranych. Będzie o miejscach, które wśród polecanych atrakcji Sri Lanki występują rzadziej lub wcale, na co rzecz jasna moim zdaniem, nie zasługują.
Od listopada 2019 PLL LOT uruchamia bezpośrednie loty z Warszawy do Kolombo. To kolejny powód, by pomyśleć o odwiedzeniu krainy herbaty. Inne, może nie te najbardziej znane, znajdziecie poniżej.
Mniej znane atrakcje Sri Lanki
Mihintale – kolebka buddyzmu i niedoceniane sąsiedztwo Anuradhapury
Mihintale, choć dość łatwo dostępne, sprawia wrażenie pomijanego. Nie wiem czy odwiedzający Sri Lankę faktycznie rzadko się tam udają, czy akurat Google z Mihintale nie bardzo się lubią. W porównaniu z innymi atrakcjami Cejlonu wygląda jednak na opisywane rzadziej i próżno szukać go na listach “must see” , “X największych atrakcji” i wszelkich różnie ujętych “naj”. Uważam to za spore niedopatrzenie i polecam wziąć Mihintale pod uwagę w planowaniu wyjazdu na Sri Lankę.
Mihintale oddalone jest zaledwie około 20 km od Anuradhapury, słynnej starożytnej stolicy Cejlonu, której ruiny wpisano na listę UNESCO. I może to właśnie ona odwraca uwagę od słabiej znanego, choć nie mniej atrakcyjnego sąsiada. Ba, gdybym miała odwiedzić tylko jedno z tych miejsc, Annuradhapura musiałaby mi wybaczyć.
Więcej o Anuradhapurze i najstarszym posadzonym przez człowieka drzewie możesz przeczytać tu >>
Mihintale jest dla lokalnej ludności celem pielgrzymek i obiektem kultu (na Sri Lance nie jest to jednak niczym wyjątkowym). To tu król Devanampiyatissa przyjął nauki buddyjskie od mnicha Mahindy, po czym wprowadził buddyzm w swym królestwie. Miejsce uznawane jest zatem za cejlońską kolebkę tej religii.
Do głównej świątyni prowadzi 1840 schodów, co można potraktować jako rozgrzewkę przed wspinaczką na Sri Padę (znaną w Europie jako Szczyt Adama), gdzie jest ich sporo więcej >> Wspiąć można się także na charakterystyczną Skałę Zgromadzenia (Aradhana Gala), na której mędrzec Mahinda wygłosił swe pierwsze kazanie. Roztacza się z niej wspaniały widok na okolicę. Przed wejściem należy pamiętać o zdjęciu butów, a podczas wspinaczki warto zboczyć z utartej trasy i zaglądać za niektóre głazy.
Na szlakach Mihintale mijamy wiele opuszczonych obiektów, rytualnych basenów, grot skalnych i ukrytych w zieleni ruin. Jednymi z ciekawszych, a mijanych już na początku, są pozostałości szpitala wybudowanego w III wieku naszej ery, uznawanego za jeden z najstarszych na świecie. Europie przyszło na nie czekać jeszcze 400 lat.
Mihintale to zatem sporo ciekawych zakamarków, a przede wszystkim wspaniałe widoki roztaczające się z górujących nad zieloną okolicą świątyń i wzniesień, których szkoda sobie odmówić.
Kirinda
Kirinda to mała wioska na południowym wybrzeżu Cejlonu. Bywa traktowana jako punkt wypadowy do okolicznych parków narodowych, najczęściej jednak jest zwyczajnie pomijana. Dzięki niewielkiemu zainteresowaniu przyjezdnych, ci którzy już tam dotrą, mogą mieć ten urokliwy kawałek wybrzeża niemal na wyłączność.
Sama wioska, choć mało istotna dla przyjezdnych, jest ważnym punktem w świadomości Lankijczyków, głównie za sprawą przekazywanej od II w p.n.e legendy. Otóż panujący w Kelaniya (dziś to przedmieścia Colombo) Król Kelanitissa, ugotował żywcem mnicha, którego podejrzewał o pomoc w przekazaniu miłosnego listu od królewskiego brata dla królowej.
Wściekli bogowie wywołali ogromne tsunami, które niemal zmiotło wyspę z powierzchni ziemi. Ogarnięty wyrzutami sumienia król, aby przebłagać bogów oraz ocalałych poddanych, postanowił złożyć ofiarę. Zbudował łódź, na której wyprawił w głąb morza swą najstarszą córkę. Dotarła ona po pewnym czasie właśnie do wybrzeży Kirindy, gdzie zachwyciła tamtejszego władcę, Króla Kavantissa.
Zachwyt zaowocował rychłym ślubem, a Królowa Viharamaha Devi wydała na świat najbardziej znanego władcę Cejlonu, króla Dutugamunu, który zjednoczył kraj pod jednym panowaniem i wyzwolił Syngalezów spod ucisku samozwańczego władcy tamilskiego. Viharamaha Devi do tej pory pozostaje lankijskim symbolem kobiecej siły i odwagi.
Najbardziej charakterystycznym punktem Kirindy jest zbudowana na przybrzeżnych skałach świątynia (poświęcona nikomu innemu jak Viharamaha Devi). W 2004 roku oparła się żywiołowi, dając schronienie miejscowej ludności przed szalejącym na Sri Lance tsunami. O walorach położenia świątyni nie będę się rozpisywać i pozwolę by zdjęcia zrobiły to za mnie.
Nie wiem jak wybrzeże Kirindy sprawdza się w kąpielach i typowym plażowaniu, widokowo i spacerowo jest jednak zdecydowanie warta odwiedzenia.
Knuckles Mountain Range
Knuckles Range to masyw górski położony w centrum Sri Lanki. Nazwę knuckles (kłykcie) nadali mu brytyjscy geodeci, ze względu na kształt szczytów i fałdowań zachodniej części masywu, przypominający zaciśniętą pięść. W języku syngaleskim region ten znany jest jednak jako Dumbara Kanduvetiya, czyli „pogrążony we mgle”. I właśnie ta nazwa, choć powszechnie nieznana, odpowiada warunkom, jakich możemy spodziewać się na miejscu.
Niewielką część obszaru Knuckles Range pokrywają tak zwane lasy mgliste. Wskutek następującej nieprzerwanie kondensacji pary wodnej, chmury i mgły nie ustępują tam ani na chwilę, otulając górzysty krajobraz. Lasy te są siedliskiem wielu endemicznych gatunków roślin i zwierząt i stanowią zaledwie 1% światowych zasobów leśnych.
Mieszkańcy gór trudnią się przede wszystkim uprawą ryżu i kardamonu.
Więcej zdjęć i informacji znajdziecie w tym tekście >>
Kottawa Forest Reserve
Kottawa Forest Reserve położony jest niespełna 20 km od dość tłumnie odwiedzanej kolonialnej perełki – Galle. Mimo popularnego sąsiedztwa, a może właśnie przez nie, nie jest miejscem szerzej znanym. Nie powiem Wam, czy jego walory przewyższają te innych lasów deszczowych, jak choćby bardziej znanego Sinharaja. Na pewno warto jednak zdawać sobie sprawę z jego istnienia, a fakt że istnieje tu ponad 170 gatunków drzew, w tym aż około 100 endemicznych w skali kraju, nie powinien pozostawić Was obojętnymi.
Rezerwat ten ma jednak pewnych uciążliwych mieszkańców, których obecność może przeszkodzić w rozkoszowaniu się zielenią. Chodzi o pijawki, których w grudniu było tu zatrzęsienie, a przysysać próbowały się nawet do paznokci. Jeśli zatem niełatwo zaakceptować Wam takich towarzyszy, wizytę w rezerwacie Kottawa powinniście dokładnie przemyśleć.
Kiedy jechać na Sri Lankę
Sri Lanka leży w strefie klimatu podrównikowego wilgotnego, a warunki bywają tu dość nieprzewidywalne. Pogodę wybrzeży Sri Lanki kształtują dwa monsuny: yala i maha. Pierwszy z nich od maja do sierpnia przynosi deszcze w południowo-zachodniej części kraju. Drugi od października do stycznia sprowadza wilgoć w północno-wschodni rejon wyspy. Dlatego jeśli zależy nam na uniknięciu obfitych opadów najlepiej przyjechać:
- na zachodnie oraz południowe wybrzeże oraz w centrum kraju – od grudnia do marca
- na północne oraz wschodnie wybrzeże – od lutego do sierpnia
Jednak nawet stosując się do tych ogólnych założeń lepiej oczekiwać nieoczekiwanego ;) Warto też pamiętać, ze mimo upalnych temperatur na wybrzeżu, w górach temperatura oscyluje w okolicach 15 – 17 stopni, na co miejscowi reagują przywdziewaniem czapek i nauszników.
Opisane powyżej miejsca to zaledwie wycinek wyspy, która mimo niewielkich rozmiarów, oferuje naprawdę wiele. Znacie inne ciekawe miejsca na Sri Lance, zwłaszcza te rzadziej uczęszczane?Podzielcie się nimi w komentarzu.