Arak Arakowi nierówny
Oficjalnie narodowym trunkiem Cejlonu jest Arak. Nie mylmy go jednak z Arakiem popularnym w krajach arabskich (bazującym na destylacji zacieru ryżowego czy daktylowego) lub nazywanym nieraz tym mianem likierem anyżowym.
Sri Lanka jest największym i najstarszym producentem araku bazującego na soku z kwiatów palmy kokosowej. Rankiem i o zmierzchu mężczyźni zwani Toddy Tappers wspinają się na palmowe wierzchołki, by zebrać wartościowy nektar. Poddany destylacji (często dwuetapowej) sfermentowany sok, przeobraża się w wysokoprocentowy trunek, leżakujący w drewnianych beczkach (jak to zwykle bywa, im dłużej tym lepiej). Arak jest na wyspie powszechnie dostępny i zostaliśmy nim uraczeni krótko po przyjeździe.
Toddy – szukajcie, a (może) znajdziecie
Mniej oficjalnie, narodowym trunkiem trunkiem Sri Lanki jest Toddy. To sfermentowany sok z kwiatów palmy kokosowej, zwany także winem palmowym. To Arak przed destylacją albo po naszemu… taki tamtejszy jabol. Pity głównie na wsi, w głębi wyspy. Trzeba przyznać, że jak na napój narodowy, dostęp do niego jest raczej skomplikowany. Niby co i raz o nim słychać… a nigdzie nie widać. Pytaliśmy w sklepach, budkach monopolowych, knajpach… odpowiedzią było zawsze przeczące kiwanie głową lub wzruszenie ramion, ewentualnie zmieszany wyraz twarzy nie niosący ze sobą żadnych konkretów.
Pewnego dnia trafiliśmy do knajpy wyglądającej na szczególnie podrzędną. Jeśli ktoś kojarzy dawne speluny na stołecznym dworcu zachodnim, ma dobry punkt odniesienia. Dość nieśmiało zapytaliśmy o Toddy i… zwycięstwo! W końcu jest! Tyle, że sprzedają go w piwnicy, do której kobiety nie mają już wstępu! Musiałyśmy powierzyć sprawę męskiej części ekipy, czekając na zewnątrz na zakończenie transakcji. Po chwili koledzy wrócili z zakurzoną butelką przypominającą nieco naszego rodzimego Ptysia.
Dzięki koledze Michałowi możemy zerknąć na rzeczoną knajpę oraz proces pozyskania tak długo poszukiwanej butelki:
Fot. Michał Sacharewicz
A jak smakuje Toddy? Hmm… fermentujący kokos, do tego na ciepło. Jako tako daje radę, ale bardziej wysublimowane kubki smakowe mogą mieć problem z jego przyjęciem. O gustach jednak nie dyskutujemy i zapewne jak zwykle ilu smakoszy, tyle opinii. Pozostaje tylko spróbować…
A przy okazji, tak na Sri Lance wyglądają sklepy monopolowe. Otwarte zazwyczaj do 22.00, zamykane na cztery spusty albo i więcej. Toddy w nich raczej nie uświadczycie. Za to Wyborową jak najbardziej ;)
A tu już zasłużona konsumpcja. W rozlatującej się przechowalni bagaży na dworcu w Kolombo. +10 do klimatu :)