Sazan to największa albańska wyspa, położona u wejścia do Zatoki Vlora. Jej strategiczne położenie sprawiło, że na przestrzeni dziejów konkurowały o nią różne kraje i mocarstwa. W granicach Albanii znalazła się dopiero w roku 1947. Nie przyszło się jednak cieszyć nią obywatelom, dla których odizolowane miejsce pozostawało niedostępne. Jeszcze pod wpływami włoskimi wyspa znalazła się pod wojskową jurysdykcją, a komunistyczne władze Albanii kontynuowały ten trend, tworząc na Sazan niedostępną bazę wojskową z mnóstwem bunkrów (ponad 3500!), składów amunicji oraz systemem podziemnych tuneli i korytarzy, chroniących przed potencjalnym atakiem, którego za czasów zimnej wojny tak obawiał się Enver Hodża.
Sazan – wyspa niedostępna dla mieszkańców
Wojskowi przebywali na wyspie przez lata, wraz ze swymi rodzinami. Stąd pozostałości wielu budynków mieszkalnych oraz szkoły, z której dziś zostało już bardzo niewiele. Jednym z jej wychowanków okazał się Mario, nasz gospodarz w hotelu we Wlorze, który wieczorami opowiadał nam o dzieciństwie spędzonym na wyspie. Przypadek sprawił zatem, że mieliśmy okazję “spojrzeć” na Sazan również oczami jej mieszkańca i dowiedzieć się nieco o życiu w tym specyficznym miejscu. Co ciekawe, nie potwierdził on informacji krążących na polskojęzycznych stronach, jakoby istniało tam słynne więzienie, do którego zsyłano przeciwników politycznych reżimu. Ponieważ wyspa Sazan funkcjonowała jako baza wojskowa, przypuszczalnie mógł funkcjonować tam areszt dla żołnierzy, nie była to jednak zapewne placówka zasługująca na dość często przewijające się miano “Albańskiego Alcatraz”.
Imprezowe rejsy na wyspę Sazan i półwysep Karanburun
Jeszcze niedawno wyspa Sazan pozostawała niedostępna zarówno dla miejscowych jak i turystów. Kilka lat temu władze kraju podpisały porozumienie o czasowym udostępnieniu jej do zwiedzania, nie było jednak wiadomo na jak długo.
Dziś nikt się już najwyraźniej nie waha, a turystyka na Sazan ruszyła pełną parą. Z portu we Wlorze codziennie wypływa tam kilka imprezowych statków transportujących na wyspę rozbawione wycieczki. Ci, dla których zwiedzanie zrujnowanej bazy z imprezą na pokładzie stanowi miks niezbyt strawny, zdecydować się mogą na indywidualny rejs motorówką. Zaletą będzie dłuższy czas pobytu na wyspie (dopasowany do indywidualnych potrzeb, gdyż godzina na miejscu, którą oferuje większość wycieczek, to według mnie zdecydowanie za mało), wadą – sporo wyższa cena.
Nie każdy jednak wybiera się na Sazan by ganiać po opuszczonych budynkach. Razem z Półwyspem Karaburun tworzy ona bowiem morski park narodowy, chroniący urozmaicone wybrzeże, strome klify, jaskinie, zaciszne plaże jak i różnorodną (głównie wodną) florę i faunę. To miejsce doskonałe do plażowania, nurkowania i oddania się wakacyjnemu chillowaniu. Ci zaś, których ciągnie do opuszczonych miejsc, znajdą je nie tylko na lądzie, ale i pod wodą. Park Narodowy Karaburun-Sazan skrywa bowiem starożytne wraki greckich i rzymskich statków, a także zatopione jednostki z czasów II Wojny Światowej.
Po drodze na wyspę mijamy także jaskinię Haxhi Aliu, nazwaną na cześć najsłynniejszego albańskiego żeglarza i pirata, który na przełomie XVI i XVII wieku znajdował w niej schronienie podczas sztormów i ucieczek. Podczas rejsu możliwy jednak był tylko rzut okiem na skalną grotę, więc chętni na jej bliższe poznanie powinni zapewne pomyśleć o motorówce.
Zobacz także inne mniej znane atrakcje i opuszczone miejsca w Albanii >>