Ribeiry to najpiękniejsze miejsce wyspy Santo Antão, ale również jedno z najładniejszych na całych Wyspach Zielonego Przylądka. Długie, kręte koryta strumieni, wijące się pomiędzy wulkanicznymi ścianami pokrytymi soczystą zielenią. Przeprawa przez Ribeiry daje okazję do podziwiania niesamowitych widoków, lecz co chyba ważniejsze, stwarza szansę na odkrycie skrytych w nich kreolskich wiosek i styczność z miejscową ludnością. Jeśli zastanawialiście się co warto zobaczyć na Wyspach Zielonego Przylądka, to miejsca, które naprawdę szkoda by było pominąć.
Ribeira do Paul
Miasteczko Vila das Pombas (Paul) daje początek pięknej dolinie Paul, pokrytej uprawami trzciny cukrowej, bananowców i drzew chlebowych. W Paul co krok natykamy się na gwarne osady, wypełniające każdy możliwy ustęp skalny. Ribeira słynie z wyrobu narodowego trunku – grogu (grouge), a jeden z tutejszych trapiches (przyrządów do wyciskania soku z trzciny cukrowej) napędzany jest przez woły, jak za dawnych lat. Dolina pnie się dość stromo w górę, a pogoda zmienia się z minuty na minutę. Mijane wioski nikną w gęstej mgle, by za chwile odkrył je przebłysk słońca. Planowaliśmy dotrzeć do największej z nich, Eito. Wiedzieliśmy, że niejaka Sabine oferuje tam nocleg, z którego zamierzaliśmy skorzystać. Nasza mapa okazała się kiepskim nawigatorem. Eito minęliśmy nawet o tym nie wiedząc i wkrótce w ogóle straciliśmy punkt odniesienia. Widoki wynagradzały jednak nadrabianie drogi.
Do schowanego na uboczu domu Sabine, który dawno minęliśmy, pokierowali nas w końcu mieszkańcy doliny. Komunikacja nie przebiegała gładko, ale z czasem mieszanka hiszpańsko-portugalskiego z językiem gestów odniosła pożądany skutek. Gdy zapukaliśmy do domu Sabine odpowiedziała nam jednak cisza. Dowiedzieliśmy się, że pojechała załatwić jakieś sprawy i nie wiadomo kiedy wróci. Zdecydowaliśmy się zaczekać, tym bardziej, że zaczęło porządnie lać i nic nie zapowiadało szybkiej zmiany aury. Po około 3 godzinach Sabine wróciła, by poinformować nas, że z racji przeprowadzanego właśnie totalnego remontu mimo chęci, nie ma możliwości nas przenocować. Zaprosiła nas jednak do środka, poczęstowała herbatą i opowiedziała o tym, jak porzuciła szybkie, męczące życie w Niemczech na rzecz spokojnej egzystencji w dolinie na „końcu świata”. Od lat prowadzi tu pensjonat, a mieszkańcy Eito stali się dla niej niemal rodziną. Podziękowaliśmy Sabine za gościnę i ruszyliśmy z powrotem do Paul, by ostatecznie dotrzeć na noc do miasteczka Ribeira Grande. Niestety rozbicie namiotu w dolinie nie wchodziło w grę. Wśród stromych szczytów, każdy płaski kawałek ziemi jest na wagę złota i mieszkańcy od razu go zagospodarowują. Wynajęliśmy więc pokój w skromnym pensjonacie Residencial Alianca, w którym przyszło nam spędzić kolejne trzy noce.
Ribeira Grande – Coculi – Boca das Ambas Ribeiras
Wejście do doliny Ribeira Grande, soczyście zielone za dnia, o zmierzchu kojarzy nam się z Mordorem. To dość częste skojarzenie, towarzyszące nam na Santo Antão, a to za sprawą poszarpanych szczytów zawieszonych nad urwiskami, tonących tak często w gęstej mgle. Krajobraz kusi, więc wybieramy się tam nazajutrz. Dzień był dość słoneczny, jednak mroczny klimat całkowicie się nie ulotnił. Mijaliśmy domostwa, porozrzucane między polami uprawnymi i plantacjami bananów, by po około godzinie dotrzeć do Coculi – malutkiego, położonego w dolinie miasteczka, z charakterystycznym białym kościołem. Światło odbijające się od białej farby sprawia, że budowla widoczna jest już z daleka.
Po niespełna dwóch godzinach dotarliśmy z kolei do spinającego brzegi doliny akweduktu. Portugalczycy zbudowali go ponad 60 lat temu i wciąż doprowadza on wodę do doliny. Gdy dotarliśmy do wioski Boca das Ambas Ribeiras (ujście obu dolin), chcieliśmy ruszyć dalej wąską, rzadko uczęszczaną ścieżką. Zostaliśmy jednak zawróceni przez miejscowych ze względu na zbyt wysoki poziom wody.
Wyspa Santo Antão to kraina kontrastów. Południowa jej część przypomina niemalże pustynię, a na opady deszczu mieszkańcy muszą czekać nieraz bardzo długo. Górzysta część na brak opadów nie narzeka, na nadmiar czasem owszem. Zdarza się, że gromadząca się w dolinach deszczówka czyni drogi nieprzejezdnymi, a położone na zboczach wioski odcina od świata. Więcej zdjęć z Santo Antão >>
Dawne zatargi:
Burzliwe wydarzenia z historii Cabo Verde nie ominęły również tak odizolowanego miejsca jakim są ukryte w górach ribeiry. Pod koniec XIX wieku mieszkańców Ribeiry Grande i Ribeiry do Paul skłóciła kwestia reprezentacji wysp w zwierzchniej Portugalii. Sprawy zaszły na tyle daleko, że mieszkańcy Ribeiry Grande ruszyli uzbrojeni na swoich sąsiadów. Mieszkańcy Paul przewidzieli taki obrót sprawy i zniszczyli prowadzącą do miasteczka drogę, by nikt nie mógł zrobić im krzywdy. I choć okazało się to skuteczna formą obrony, mieszkańcy doliny musieli ponieść przykre konsekwencje zupełnego odcięcia od świata.
Przeczytaj więcej o historii archipelagu »
Popołudnie w ribeirach upłynęło nam pod znakiem socjalizacji z miejscową ludnością. W drodze powrotnej spotkaliśmy grupę okolicznych mieszkańców, którzy zareagowali na nas żywym zainteresowaniem. Niezobowiązująca pogawędka na środku drogi, przerodziła się w długie rozmowy okraszone spożyciem sporych ilości lokalnego ponczu i grogu, a zakończyła domową gościną i wieczorną grą w karty przy dalszym akompaniamencie wspomnianych trunków. Do miasta chwiejnym krokiem dotarliśmy po zmroku.
Więcej zdjęć z Polski i ze świata znajdziecie na moim Instagramie. Zachęcam do obserwowania zwłaszcza, że zaczęłam niedawno i dopiero „rozkręcam się” na tym kanale :)
Noclegi w okolicy:
Na wędrówki po ribeirach warto poświęcić kilka dni, dlatego ważne jest, by miejsce noclegowe znajdowało się w ich pobliżu. Najdogodniejszymi punktami będą:
- Ribeira Grande (Povocao) – to przyjemne miasteczko pełne chaotycznych uliczek z nieco podniszczoną zabudową, ograniczone morzem i skalnym urwiskiem. Położone jest wzdłuż Ribeiry Grande i Ribeiry de Torre. Zarezerwuj nocleg w Ribeira Grande >>
- Paul (Vila das Pombas) – niewielkie miasteczko nad oceanem jest bramą do jednej z przepięknych ribeir, Ribeiry do Paul. Jego centrum stanowią kolorowe budynki w stylu kolonialnym. Jest też najmłodszym miastem Cabo Verde, gdyż status ten przyznano mu w roku 2010. Znajduje się w nim rodzinna destylarnia, w której grogue pozyskuje się za pomocą starego trapiche, działajacego jak przed czterystu laty. Baza noclegowa Paul >>
- Ponta do Sol to ponoć jedna z najstarszych osad Cabo Verde. To urocze miasteczko z kolorową zabudową, położone pośród zielonego, lecz dość surowego krajobrazu. Rozpościerają się tu wspaniale widoki na ocean i okoliczne szczyty. Ponta do Sol oferuje najszerszy wybór zakwaterowania w okolicy >>