Znajomi z Holandii zapraszali mnie do siebie już od pewnego czasu. Nadchodził kwiecień.” Jeśli masz nas w końcu odwiedzić, to zbliża się najlepszy moment. Niedługo Queen’s Day, największa impreza w kraju, musisz być! No skoro muszę… bilet kupiłam na 29 kwietnia. Jeszcze tego dnia zaczęliśmy świętować.
Tradycja obchodów Dnia Królowej sięga roku 1890. Wprowadzili ją liberałowie, jako dzień jedności narodowej. Od roku 1949 święto obchodzone jest 30 kwietnia, w dniu urodzin ówczesnej królowej, Juliany, matki królowej Beatrix. Za panowania królowej Juliany w dzień jej urodzin odbywały się defilady przed królewską rezydencją. Beatrix, urodzona 31 stycznia 1938 r., postanowiła nie zmieniać daty obchodów, zmieniając ich formę. Aby mieć bezpośredni kontakt z obywatelami, 30 kwietnia monarchini odwiedzała każdego roku inną prowincję kraju.
Dzień wolnego handlu
Gdy wyszliśmy wieczorem, ulice Amsterdamu były już pełne i głośne. Tłumy w knajpach, na placach i ulicach. A przecież święto dopiero jutro. Mimo, że Koninginnedag przypada na 30 kwietnia, jego obchody trwają w najlepsze już w poprzedzający wieczór i noc. Nazajutrz nie widać śladów zmęczenia, choć raczej nikt się nie oszczędzał :) Od rana miasto zamienia się w jeden wielki jarmark. Dzień Królowej to bowiem dzień wolnego handlu – może się nim zająć każdy, nie płacąc podatku od sprzedanych towarów. Stragany, czy po prostu rozłożone na chodnikach koce, oferują wszystko, czego mieszkańcy są gotowi się pozbyć. Od starych zabawek, książek czy płyt, po markowe ubrania i biżuterię. Od domowych wypieków, po meble i przeróżne dekoracje. Naprawdę można znaleźć tu niepowtarzalne „perełki”.
Dzień Królowej – imprezy
Nieskrępowany handel to tylko jedno z obliczy Dnia Królowej. Najważniejsza jest wszechobecna, nieograniczona wręcz zabawa. Tłumy ludzi, głośna muzyka, inna na każdym kroku. Koncertującym zespołom za sceny służą nawet sklepowe wystawy. Zdecydowana większość Holendrów ubiera się tego dnia na pomarańczowo (to, choć niewidoczna na fladze, ich barwa narodowa) . Warto więc mieć chociaż mały akcent w tym kolorze. Na ulicach pomarańczowo, a w powietrzu… zielono. Woń marihuany ciągnie się nad całym Amsterdamem i innymi świętującymi miastami. Wieczorem zabawa toczy się w barach i klubach, ale przybiera także mniej standardowe oblicze. Z gronem znajomych trafiłam na grilla organizowanego przez włosko-wietnamską rodzinę. Towarzystwo było iście multikulturowe – Holendrzy, Włosi, Wietnamczycy, Polacy, Turcy, Finowie i Brazylijczycy. Tyle udało mi się zapamiętać. Sam grill zorganizowany był na ulicy, przy której mieszkali nasi gospodarze. To mniej więcej tak, jakbyśmy w Warszawie postawili grilla na Marszałkowskiej i sprosili masę znajomych. W Dzień Królowej nikomu to nie przeszkadza… Po pewnym czasie impreza przeniosła się do mieszkania, by znaleźć finał w prowadzonym przez naszych gospodarzy sklepie. Półki pełne były przeróżnych towarów – od spożywczych po szkło i porcelanę. Ponieważ później przenieśliśmy się jeszcze na miasto, nie wiem na jakich stratach się skończyło…
Dzień Króla
Zła wiadomość jest taka, że kto do tej pory nie załapał się na obchody Dnia Królowej, długo nie będzie miał okazji. W roku 2013 odbył się bowiem ostatni. Jest i dobra wiadomość. Od tego roku Holendrzy świętują Dzień Króla, który w samych obchodach nie będzie się od Queen’s Day różnił. Zmianie ulega tylko data – z 30 na 27 kwietnia (w 2014 roku będzie to wyjątkowo 26 kwietnia, gdyż 27 wypada w niedzielę, a imprezy trzeba przecież odespać :) Sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że obecnie panujący Wilhelm Aleksander jest pierwszym męskim władcą w kraju od ponad wieku (dokładnie od 123 lat).
Czy to Koninginnedag, czy Koningstag, warto już rezerwować bilety… i noclegi, bo o te podczas obchodów bardzo trudno.
Dzień Królowej w Iławie
A dla tych, którzy do Holandii się nie wybiorą, jeszcze ciekawostka. Otóż Dzień Królowej Holandii od kilku lat organizowany jest także w polskiej Iławie (której jednym z miast partnerskich jest holenderskie Tholen). Rozmach imprezy nie ma oczywiście nic wspólnego z oryginałem, sprowadza się bowiem do rajdu rowerowego, pomarańczowego pikniku i przybliżaniu kultury niderlandzkiej. Niemniej może być atrakcją pod warunkiem, że nie nastawimy się na balowanie do rana.
Ps. Imprezowanie pochłonęło mnie na tyle, że fotograficzny materiał jest raczej skromny i absolutnie nie oddaje panującej atmosfery. Trzeba tu po prostu przyjechać i przekonać się jak jest naprawdę.