Choć dla Europejczyka Cabo Verde to miejsce egzotyczne, przejawów tej egzotyki wcale nie tak łatwo doszukać się w miejscowej kuchni. Jak nietrudno się domyślić, podstawę tutejszego żywienia stanowią świeże ryby i owoce morza. Poza nimi w restauracjach (zwłaszcza bardziej turystycznych) zamówić można tak dobrze nam znane kurczaki, frytki czy hamburgery.
Egzotyczne mogą nam się wydać sklepowe półki świecące pustkami, na których królują puszkowane parówki i fasola. Na takie natkniemy się jednak tylko wówczas, gdy na którąś z wysp dawno nie zawitał prom (nam zdarzyło się to akurat na początku podróży)..
Dla poszukiwaczy smaków znajdzie się jednak kilka ciekawych owoców i przede wszystkim królowa tutejszych potraw – catchupa. To taki schabowy Wysp Zielonego Przylądka, tyle, że oparty na kukurydzy. I to nie zwykłej kukurydzy, lecz tak zwanej hominy corn. Spuchnięte, nieco klejące ziarna zawdzięczają swój unikalny smak specjalnej technice obróbki. Najpierw namacza się je w ługu lub kwasku cytrynowym, w celu zmiękczenia powłoki, następnie myje, by usunąć nadmiar roztworu wraz z zewnętrzną warstwą ziarna.
Podana w eleganckiej knajpce, czy w przydrożnym barze, nam smakowała wyśmienicie. W założeniu Catchupę serwuje się w trzech wariantach: jako wersję biedaka (przeważnie gotowana kukurydza, fasola, ziemniaki i zioła), bogacza (do której dodawana jest ryba, kurczak, czy kiełbasa) oraz catchupa grelhada (usmażone składniki, które kucharz miał pod ręką). W praktyce właściwie i tak ciężko poznać, co się trafiło :) Gotowe danie przyjmuje formę mniej lub bardziej zbitej, pożywnej papki, ukrytej nieraz pod sadzonym jajkiem. Proces przygotowania świeżej catchupy jest bardzo czasochłonny, dlatego warto zamówić ją sporo wcześniej. W niektórych knajpach smaży się jednak tylko przygotowane wcześniej składniki. Wówczas danie ląduje na stole niemal natychmiast. Naszą pierwszą i zarazem najlepszą catchupę zjedliśmy w nieco obskurnym barze w Porto Novo. Oto i ona!
Aha, zwolennicy miejscowych przysmaków powinni odwiedzić Praię, stolicę Cabo Verde. Tam, w przeciwieństwie do innych miasteczek, znajdziemy spory wybór ulicznego, pysznie wyglądającego żarełka.